Kolejny mecz, po którym możemy czuć spory niedosyt. Pierwsza połowa pod kontrolą, dobrze funkcjonowaliśmy w zasadzie każdej fazie, a nagrodą było prowadzenie. W drugiej części nie utrzymaliśmy tego poziomu. Powodem mogły być wymuszone zmiany, które trochę nas rozregulowały. Straciliśmy bramki po stałych fragmentach. Na więcej przeciwnikowi nie pozwoliliśmy, to pocieszające... - powiedział na łamach klubowej strony Dariusz Rucki, trener rezerw Rekordu. 

 

Który to już mecz, że "rekordzistów" można chwalić i doceniać za dobrą grę. Z podkreśleniem, iż po raz kolejny nie zostało to przekute w wygraną... A mogło. Owszem, w początkowym fragmencie gospodarze mieli częściej piłce przy nodze, lecz nie potrafili oni przedrzeć się przez szczelną linię obrony rezerw Rekordu. Bielszczanie jednak nie tylko zamierzali skupiać się na grze obronnej. W 32. minucie to "rekordziści" objęli prowadzenie. Faulowany w polu karnym rywala był Mateusz Tekieli, a z "wapna" nie pomylił się Stanislav Nechyporenko. Prowadzenie Rekordu II do przerwy mogło być bardziej okazałe, jednak swoich szans nie wykorzystali Nechyporenko i Tekieli. 

 

To, co zbudowali młodzi bielszczanie w pierwszej części, roztrwonione zostało po zmianie stron. Unia wyrównała w 53. minucie. Nieprzepisowo w obrębie własnej "16" powstrzymał rywala Tymon Sobek, a gospodarze zamienili na gola rzut karny. Nieco ponad kwadrans później dąbrowiczanie przechylili szalę wygranej, po tym jak "na raty" pokonali Krzysztofa Żerdkę.