- Podchodziliśmy do tego spotkania z lekkimi obawami, bowiem w sparingu przed startem w „okręgówce” Bory, jeszcze pod wodzą trenera Sebastiana Gruszfelda, pokazały nam miejsce w szeregu pokonując nas 7:0. Z kolei w rundzie jesiennej drużyna z Pietrzykowic już z Sebastianem Gieratem za sterami wygrała na własnym boisku 5:0. Żartowaliśmy w szatni, że do 3. razy sztuka. – powiedział nam Piotr Jaroszek, szkoleniowiec Smreka.

 

Michał Motyka, Marcin Gustyński, Paweł Duraj, Kacper Mrowiec, Damian Berek, Adrian Dobija Andrzej Hula - wbrew pozorom nie jest to początek kadry meczowej Borów Pietrzykowice na ostatni mecz sezonu, a lista zawodników, którzy na boisku pojawić się nie mogli. Mimo to obie drużyny stworzyły znakomite widowisko, a ostatecznie o wyniku meczu rozstrzygnął tylko 1. gol.  Kibice zgromadzeni na trybunach nie mogli narzekać na nudę. Obie drużyny chciały grać w piłkę i stwarzały sytuację. Już na samym początku spotkania sytuacji sam na sam nie wykorzystali Marcin Pośpiech Szymon Stawowczyk. Duża w tym zasługa Sławomira Raczka, golkipera Borów, który znakomicie bronił. Do dobrej dyspozycji bramkarza doszło jeszcze szczęście, kiedy to po strzale Pośpiecha z rzutu wolnego Bory uratowała poprzeczka. Podopieczni trenera Gierata również stwarzali sytuacje, ale próby jego zawodników okazywały się niecelne, albo na posterunku stał Rafał Pępek. Mowa tu przede wszystkim o próbie Jakuba Sołtysika z 5. metra, którą w tylko sobie znany sposób obronił bramkarz Smreka. Niecelne strzały w dogodnych sytuacjach zaliczył m. in. Robert Motyka, który strzelał z 11. metra z woleja po dośrodkowaniu Adriana Duraja.  

 

Jeśli wspomnieć jeszcze wyśmienite sytuacje gospodarzy, to obowiązkowo należy napisać o rzucie rożnym, po którym Tymofii Verbytskyi strzałem głową ostemplował słupek bramki gości. Dobrego dnia nie miał także Stawowczyk, który po przerwie po raz kolejny wyszedł sam na sam z Raczkiem. Golkiper potwierdził swoją dobrą dyspozycję i zatrzymał snajpera Smreka znakomitą interwencją. Najlepszą sytuację jaką stworzyły sobie Bory była okazja z 60. minuty, kiedy po raz kolejny przed szansą na zdobycie gola stanął Motyka. Doświadczony zawodnik spudłował jednak strzelając z 7. metra. O losach meczu przesądziła 80. minuta, kiedy po zagraniu Filipa Bąka w sytuacji sam na sam znalazł się Deiverson Lima. Gdy wszyscy spodziewali się, że będzie uderzał z 1. piłki, Brazylijczyk przyjął futbolówkę, położył bramkarza i dopełnił formalności.

 

- Za nami 1. z lepszych meczów jakie zagraliśmy w tym sezonie. Jeśli chodzi o grę, ocenię ten mecz jako wyrównany. Z kolei jeśli chodzi o stworzone sytuacje to uważam, że mieliśmy przewagę. Spotkanie, patrząc z perspektywy naszej nieskuteczności, przypominało to z LKS-em Leśna, gdzie długo nie mogliśmy zdobyć bramki. Obawialiśmy się rywala, bo wiedzieliśmy, że nam nie leży. Tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa. – podsumował spotkanie trener zwycięskiej drużyny.

 

- Biorąc pod uwagę jakie problemy kadrowe mieliśmy w tym spotkaniu uważam, ze zagraliśmy przyzwoity mecz. Dla zawodników, którzy wybiegli wczoraj na boisko należy się ogromny szacunek. – skomentował spotkanie w lakoniczny sposób szkoleniowiec Borów.