- Nie ma co ukrywać, Beskid potwierdził na boisku swoją wyższość. Mieli niepodważalną przewagę, którą udokumentowali w rezultacie. Jedyny plus jest taki, że jedna z dwóch z naszych sytuacji zamieniona została na gola - mówi nam Dominik Natanek, trener Skałki. 

 

Skoczowianie od początku mocno napierali na bramkę gości. W jednej z pierwszej sytuacji Jakub Niedzielski zatrzymany został przez bramkarza Skałki. Chwilę później jednak Beskid objął spodziewane prowadzenie. Mieczysław Sikora ulokował piłkę w siatce dobrym uderzeniem w tzw. długi róg. Drużyna ze Skoczowa szybko poszła za ciosem. W 21. minucie Jakub Małkowski wykorzystał dośrodkowanie od Konrada Chrapka i głową skierował "futbolówkę' do bramki. Tuż przed przerwą wynik na 3:0 podwyższył Jakub Krucek, który zamienił na gola dogranie od M. Sikory. 

 

Druga część rozpoczęła się niespodziewanie dobrze dla Skałki. W 46. minucie akcję Jakuba Gluzy bramką sfinalizował Kacper Prochownik. Beskid jednak na więcej nie pozwolił ekipie z Żabnicy, dokładając kolejne gole. W 55. minucie Kamil Kotrys fetował trafienie po podaniu M. Sikory, a wynik meczu, w 87. minucie, wynik meczu ustalił Wojciech Padło. Asystą przy bramce defensora Beskidu popisał się J. Małkowski.