- Byliśmy dobrze przygotowani na mecz z BKS-em. Wiedzieliśmy jakie są atuty tego zespołu, i jak je neutralizować. To, że odrobiliśmy zadanie domowe świadczy już początek spotkania, a z każdą kolejną minutą nasza przewaga rosła. To był najniższy wymiar kary dla rywala - mówi Krzysztof Bąk, trener GLKS-u Wilkowice. 

 

Wilkowiczanie bardzo dobrze weszli w spotkanie, zaskakując bardzo szybko bialską Stal. W 48. sekundzie Dominik Kępys znalazł się w sytuacji sam na sam z Grzegorzem Juraszkiem i ulokował piłkę w siatce, która po drodze odbiła się jeszcze od słupka. W kolejnych fragmentach mecz zrobił się nieco bardziej wyrównany, BKS nieśmiało próbował zaskoczyć gospodarzy w ofensywie. Ci jednak dołożyli kolejną bramkę w 24. minucie, gdy Kępys lobem pokonał bramkarza Stali. Odpowiedź bialskiej Stali była jednak właściwa. 5. minut później faulowany w polu karnym GLKS-u był Jakub Maj, a z "wapna" nie pomylił się Remigiusz Tański. Wydawało się, że BKS będzie mógł nawiązać walkę w tym spotkaniu, lecz bramka Tomasza Gali z rzutu wolnego z końcówki pierwszej połowy podcięła zupełnie skrzydła bielszczanom. 

 

Po zmianie stron GLKS kontynuował swój popis strzelecki. W 54. minucie Janusz Bąk celnie przymierzył z rzutu karnego, podyktowany za faul Mateusza Małaczka na Danielu Kasprzyckim. Niespełna 10 minut później hat-tricka skompletował Kępys, a wynik spotkania w 66. minucie celnym strzał z okolic 14. metra ustalił Bąk.