Boiskowe wydarzenia nijak od przedmeczowych rokowań nie odbiegły. Gospodarze zaprezentowali pełnię swoich ofensywnych argumentów, choć... – Gdybyśmy wygrali wyżej specjalnych pretensji rywal pewnie nie miałby. Wypracowaliśmy sobie mnóstwo okazji, a tylko część z nich przyniosła nam bramkowe zdobycze – zauważa Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec Błyskawicy.

W „dziurawieniu” defensywy beniaminka brylował niemal tradycyjnie Krzysztof Koczur, który potrzebował niespełna dwóch kwadransów, by skompletować hat-tricka. Wpierw po wrzucie z autu przelobował Mateusza Cienciałę, następnie pomścił faulowanego w obrębie „16” Błażeja Bawoła, by wreszcie z najbliższej odległości sfinalizować dogranie Patryka Ułasewicza. W tzw. międzyczasie snajperowi pozazdrościli koledzy z drużyny. I tak w 28. minucie na liście strzelców wylądował Daniel Krzempek, któremu asystował Sebastian Rychlik, a w 31. minucie identycznego wyczynu dokonał Marcin Jasiński, mierzący po „krótkim” rogu i czyniący użytek z podania Krzempka.

Równie efektownie ukontentowani z wysokiego prowadzenia drogomyślanie nie wypadli po pauzie. Także jednak mieli z czego się cieszyć. W 70. minucie z „wapna” gola dla Błyskawicy strzelił Bartłomiej Szołtys – utalentowany 15-latek, podopieczny trenera Papatanasiu z drużyny juniorów. – To zawodnik z niesamowitym potencjałem. Nie mam wątpliwości, że będziemy mieć z niego pociechę – komentuje owe wydarzenie opiekun zwycięskiego zespołu, który w jednostronnej konfrontacji z pogórzanami sprawdził także innego młodego zawodnika, równolatka Szołtysa – Piotra Wojnara.

Na odnotowanie zasługuje ponadto, że goście kończyli mecz w osłabieniu. Przy sytuacji bramkowej na 6:0 i strzale Daniela Lecha rękę w polu karnym „cegłą” przypłacił Daniel Macura.