Na murawie różnica uwidoczniła się szybko, bo skoczowianie ewidentnie byli dziś „w gazie”. Po kwadransie Beskid już prowadził. Po składnej akcji przedarł się w pobliże bramki gości Kamil Janik, dojrzał właściwie ustawionego Krzysztofa Surawskiego, który dopełnił formalności precyzyjnym strzałem. Nim kolejny okres 15. minut minął, gospodarze podreperowali wynik po koronkowo rozegranym rzucie wolnym. Arkadiusz Ihas „uruchomił” Michała Grzesia, który jak na tacy wyłożył futbolówkę Wojciechowi Małyjurkowi. Zrobiło się zatem 2:0, ale bynajmniej nie zamierzali na tym skoczowscy piłkarze poprzestawać. W 36. minucie idealnym podaniem popisał się Surawski, a w sytuacji „oko w oko” z golkiperem Unii, po uprzednim zwycięskim pojedynku z Jackiem Broniewiczem, umiejętnie piłkę trącił Cezary Ferfecki. Przeciwnik? Zupełnie nie zaistniał w tej połowie i nawet schowany za podwójną gardą dał sobie strzelić kilka goli.

Rzecz jasna przy wyraźnej dominacji beniaminka ze Skoczowa okazały się one decydującymi. Gospodarze ustalenia rezultatu na 4:0 dokonali w 88. minucie, kiedy Grześ bezbłędnie wykonał „11” po faulu na Ferfeckim. Wygrać mogli jednak znacznie wyżej. W 72. minucie „pewniak” przy egzekwowaniu rzutów karnych Ireneusz Trojanowski tym razem uderzył wysoko nad bramką. Skutecznością nie grzeszył również wprowadzony na plac po godzinie Marcin Jaworzyn. Napastnik z trzech „setek” nie spożytkował żadnej.

Protokół meczowy poniżej.