
Sukces rodzi się w bólach...
Już jesienna konfrontacja pokazała, że Carina Gubin potrafi być niewygodnym rywalem dla Rekordu. Dzisiejsze spotkanie również potwierdziło tę tezę, jednak w obu przypadkach bielszczanie cieszyli się z kompletu punktów, po wygranej, która bynajmniej łatwo nie przyszła.
- Carina w ofensywie - według mnie - to jedna z czołowych drużyn w tej lidze. Mieliśmy swoje problemy momentami, ale zawodnicy bardzo pilnowali się planu nakreślonego wspólnie na ten mecz. Wygrywamy na ciężkim terenie i to jest najważniejsze. W tydzień poprawimy rzeczy, w których mamy rezerwy i na mecz ze Ślęzą będziemy silniejsi - przyznał na łamach strony klubowej trener "rekordzistów", Dariusz Klacza.
Bielszczanie potrzebowali kompletu punktów, aby zrównać się punktami z liderującymi rezerwami Śląska, które zremisowały z Wartą Gorzów Wielkopolski. Rekord cel spełnił, jednak po raz kolejny w tym sezonie dostarczył emocji, które zapamiętane zostaną na długo... W początkowych fragmentach meczu to goście tworzyli więcej szumu pod bramką Cariny. Dobre, "główkowe" próby Daniela Kamińskiego i Mateusza Madzi nie przyniosły jednak zamierzonego efektu. Większa skutecznością wykazali się miejscowi, którzy w 22. minucie objęli prowadzenie za sprawą trafienia niepilnowanego Przemysława Haraszkiewicza. 120 sekund potrzebowali "rekordziści", aby doprowadzić do wyrównania. Czasami proste środki są tymi najskuteczniejszymi i przekonał się o tym Daniel Świderski, który po zagraniu długiej piłki przez Madzie, wygrał starcie z defensorem gospodarzy i po krótkim słupku ulokował piłkę w siatce.
Na tym jednak nie było końca emocji w pierwszej połowie. W 32. minucie Carina znów prowadziła, gdy przytomnie w pole karne Rekordu wpadł Dominik Więcek. Ponownie jednak reakcja bielszczan była taka, jak być powinna. W 37. minucie gola na 2:2 strzelił Kacper Kasprzak, który spuentował dogranie "piętką" od Kamińskiego.
Zdobyta bramka przed przerwą wyraźnie napędziła biało-zielonych do dalszych ofensywnych wysiłków, a kolejny ich gol wisiał w powietrzu. W 51. minucie "kąśliwie" uderzał Tomasz Nowak, następnie zbyt lekko uderzał Kamiński... W końcu jednak się udało! W 71. minucie powtórnie trafienie fetował Kasprzak, który kompletnie zaskoczył bramkarza Cariny po świetnej akcji Nowaka. Rekord prowadzenie dowiózł do ostatniego gwizdka arbitra, po raz drugi pokonując Carinę w tym sezonie po świetnym meczu.