Z roli faworyta gospodarze wywiązali się. I choć nie zagrali dziś nad wyraz efektownie, to jednak zgarnęli wszystkie punkty, jakie były do zdobycia. Zasługa to w głównej mierze strzelców bramek. Szymon Kacprzak w 32. minucie uprzedził obrońcę LKS-u i uderzył lewą nogą pod poprzeczkę, z kolei Adrian Dobija w 55. minucie wyszedł w tempo do prostopadłego podania Michała Motyki, by w sytuacji „oko w oko” zaskoczyć Mateusza Cienciałę.
 



Z czego jeszcze sobotni mecz w Pietrzykowicach zostanie zapamiętany? – Z ponownie solidnej gry w naszym wykonaniu, będącej następstwem dobrego wejścia w to spotkanie – ocenia trener gospodarzy Sebastian Gruszfeld. Lider grupy spadkowej wcale jednak nie zaprezentował się w konfrontacji z pogórzanami optymalnie. – Fatalnie zachowywaliśmy się przy kontrach, których wobec licznych przechwytów mieliśmy naprawdę sporo. Podobnie strzałów, które mogły nam dostarczyć kolejnych goli – kontynuuje szkoleniowiec triumfujących Borów.

Goście, wobec „pustego przebiegu” nie mieli powodów do satysfakcji właściwie żadnych. – Zespół z Pietrzykowic pokazał, że liderem grupy jest nieprzypadkowo. Nam ten mecz nie wyszedł, bo właściwie nie stworzyliśmy sobie żadnej naprawdę klarownej sytuacji – zaznacza Marcin Sitko, trener LKS-u.