Była dokładnie 11. minuta, gdy dośrodkowanie Wiktora Kapturskiego z rzutu rożnego zamienił na gola Dawid Chochulski. Trudno było dziwić się radości gospodarzy, bo w łącznym rozrachunku barażowej rywalizacji o „okręgówkę” odskoczyli ekipie z Ujsół na 5 goli. Niepodobieństwem wydawało się wówczas, że wicemistrzowi skoczowskiej A-klasy może stać się krzywda. Ba – nie zapowiadało się, że kibice w Pruchnej doświadczą jakichkolwiek innych emocji, jak te związane z pieczętowaniem przez miejscowych swej wyższości kolejnymi bramkami...

– Już przed przystąpieniem do meczu była to w zasadzie niemożliwa misja. Ale nie mieliśmy nic do stracenia. Zagraliśmy innym ustawieniem, stawiając mocno na ofensywę – tłumaczy Krzysztof Karpeta, szkoleniowiec przyjezdnych, którzy w pierwszej połowie po ciosie się podnieśli. I to jak! W 17. minucie do wyrównania doprowadził Kacper Najzer, niebawem Damian Salachna pozazdrościł łupu koledze z drużyny, a niezwykle istotne trafienie w minucie 40. zanotował Dawid Białożyt. – Chyba wtedy uwierzyliśmy, że możemy dokonać czegoś wielkiego. Wyraźnie nabraliśmy pewności w grze – opowiada nasz rozmówca.
 



Po zmianie stron kibice LKS-u '99 przecierali oczy ze zdumienia. Jeszcze przed upływem godziny Salachna podwyższył wynik na korzyść gości. W liczbie goli dogonił go w 67. minucie Najzer, a stan 5:1 z perspektywy Muńcuła oznaczał – co wydawało się nierealne na wstępie rewanżu – konieczność rozegrania dogrywki. Do dodatkowej batalii jednak nie doszło, bo rozpędzony zespół z Żywiecczyzny ani myślał na odrobieniu kolosalnych strat poprzestać. W 75. minucie w szeregach a-klasowicza z Ujsół zapanował euforia, gdy hat-tricka skompletował Salachna, a gdy w końcówce ten wyczyn skopiował Najzer remontada w okolicznościach niebywałych stała się faktem. Podopieczni Adama Śmigielskiego "siedli" nie tylko mentalnie, ale i pod względem fizycznym nie dotrzymywali kroku przeciwnikowi.

– Byliśmy chyba zbyt pewni swego – to cokolwiek rozsądny, acz smutny głos spod szatni załamanych gospodarzy. – Ten dzień przejdzie do historii i długo będzie w naszym klubie pamiętany. Szacunek dla drużyny za serce zostawione na boisku – podkreśla Karpeta.