Gra Podbeskidzia w tegorocznych spotkaniach do życzenia pozostawia sporo. Czasu na poprawę jest coraz mniej. Faza zasadnicza dobiega końca. W piątek chorzowski Ruch. Pawela_TSP Paradoks w Bielsku-Białej goni paradoks. „Górale” grają w tym roku bez polotu – mecze z Pogonią Szczecin czy Cracovią oglądało się ciężko... bardzo – punktują jednak systematycznie. Punktują, z sześciu spotkań przegrali tylko jedno, ale tylko jedno również wygrali. Pozostałe zremisowane pojedynki nie pozwoliły im wydostać się ze strefy spadkowej. Wspomnianą porażkę Podbeskidzie zaliczyło w Poznaniu. Piłkarsko prezentowało się wówczas dobrze, ale w ostatnich minutach straciło punkt – kolejny paradoks.

Paradoksów to nie koniec. Po odejściu Roberta Demjana w bielskiej drużynie mieliśmy do czynienia z wakatem w ataku. Zimą działacze zakontraktowali – Charlesa Nwaogu, Jana Blażka i Mikołaja Lebedyńskiego. W kadrze byli Fabian Pawela, Sebastian Bartlewski i Krzysztof Chrapek. „Napadziorów” sześciu, efekt nie tyle bramkowy, co jakościowy w tym roku zerowy. Trener Leszek Ojrzyński kilka razy w rolę „dziewiątki” wolał ubrać nominalnego pomocnika – Mateusza Stąporskiego...

Paradoks goni paradoks, a w piątek mecz z Ruchem Chorzów, który przeżywa „kryzys”. „Niebiescy” pod wodzą Jana Kociana furorę w lidze robili długo. Z dna wskoczyli na szczyt. Regularnie zwyciężali – sześć wygranych z rzędu – w ostatnich dwóch spotkaniach musieli jednak uznawać wyższość rywali. U siebie przegrali z Piastem, na wyjeździe z Pogonią. U siebie będą chcieli wrócić na tor wyznaczony przez słowackiego szkoleniowca.

W czym upatrywać szansy Podbeskidzia na sukces w Chorzowie? Może w paradoksach... „Niebiescy” kontra „Górale” – 28 marca, godzina 18:00.