W istotnym meczu w kontekście utrzymania Podbeskidzie Bielsko-Biała przegrało w Mielcu. Miejscowa Stal pokonała Górali 2:1, choć to bielszczanie jako pierwsi objęli prowadzenie. - Mecz wyglądał dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy. Wiedzieliśmy, że drużyna Stali Mielec operuje długimi piłkami, ma świetnie przygotowane stałe fragmenty gry, preferuje dużo gry na tzw. "przebitki". Niestety, z jednego takiego stałego fragmentu, a konkretnie z autu wyrzuconego przez Forsella, straciliśmy bramkę. Pierwszą obroniliśmy w pierwszym tempie, potem dobitka z półobrotu Getingera. Tylko on wie, jak to trafił - skomentował Robert Kasperczyk
 
Szkoleniowiec Podbeskidzia uważa, że starcie ze Stalą nie przekreśla szans jego zespołu na utrzymanie. - Przez ten tydzień starałem się zdjąć z chłopaków dużą medialną presję. Ciągle czytali, że to mecz o "6 punktów", że mecz o utrzymanie, że nikt nie będzie brał po tym meczu jeńców. Uważam, że to nieprawda, ponieważ zostało jeszcze 10 spotkań. Ani Stal Mielec, ani Podbeskidzie Bielsko-Biała nie muszą być tym zespołem, który spadnie. 27 "oczek" do zdobycia, więc byłbym ostrożniejszy. Z psychologicznego punktu widzenia, taki mecz z sąsiadem w tabeli chluby nam nie przyniesie - podkreślił. 



- Musimy pozycję utrzymać, bo gramy, żeby ekstraklasa była dalej w Mielcu. Może uda nawet się ją podwyższyć. Będzie zażarta walka, przed nami ciężkie mecze. Kończyliśmy w 10., mimo że to nie było dużo minut. Miejmy nadzieję, że zdrowie będzie dopisywać. Szykują się też absencje kartkowe. W końcówce sezonu liczymy na wszystkich, będziemy walczyć do końca i dziś możemy się troszeczkę uśmiechnąć - podsumował natomiast Leszek Ojrzyński, szkoleniowiec Stali Mielec.