Obiektywnie można jednak zaliczyć ten mecz do najlepszych w wykonaniu Podbeskidzia w tym sezonie. W bramce ekipy z Łęcznej "cuda" wyczyniał doświadczony golkiper Maciej Gostomski, którego interwencje walnie przyczyniły się do tego, iż Górnik wrócił spod Szyndzielni z punktem. 

 

Sam mecz rozkręcał się dość powoli, wszak pierwsza groźniejsza sytuacja miała miejsce po 20. minucie. To wówczas Bartosz Bida wyłożył piłkę Maksymilianowi Sitkowi, którego strzał świetnie obronił wspomniany Gostomski. Bramkarz Górnika popisał się także dobrą interwencją w okolicach 30. minuty, gdy obronił uderzenie Tomasza Jodłowca z rzutu wolnego. Następnie gościom na pomoc przyszła... poprzeczka. Szczęścia zabrakło Bidzie. Kibice zgromadzeni przy Rychlińskiego wreszcie doczekali się trafienia. W 42. minucie w polu karnym rywala faulowany był Lionel Abate, a rzut karny - co prawda "na raty" - wykorzystał Michał Janota. 

 

Początek drugiej połowy to kolejne wyśmienite interwencje Gostomskiego. W 52. minucie ku zaskoczeniu o trafienie pokusili się goście. Piotr Starzyński golem spuentował dobrą kontrę swego zespołu. Jak się później okazało, ta bramka zadecydowała o losach spotkania. Większy niedosyt po końcowym gwizdku arbitra z pewnością panował w zespole Podbeskidzia. Bida, Abate, Janota - ci zawodnicy w finalnym fragmencie meczu próbowali pokonać golkipera z Łęcznej - bezskutecznie. Ten ostatni trafił również z dystansu w poprzeczkę.