Mikołaj Franusik to zawodnik, o którym w toku rywalizacji Soły z zespołem z Leśnej mówiło się najwięcej. Zaledwie 28. minut od rozpoczęcia meczu napastnik gospodarzy potrzebował, by aż 4-krotnie zameldować się w protokole wśród strzelców. Gole kompletnie rozbijające przeciwnika rajczanie zdobywali w sposób bliźniaczy, rozprowadzając akcje skrzydłem i dogrywając do niezawodnego egzekutora. Nie było więc wówczas żadnych wątpliwości, który zespół zakończy konfrontację z punktami.
 



Ekipa z Leśnej wypadła w rewanżowych 45. minutach korzystniej. Inna sprawa, że Soła nieco też spuściła z tonu, zwłaszcza po tym, jak w 54. minucie Daniel Lach zmienił rezultat na 5:0.O honorowe trafienie LKS mógł pokusić się, gdy Marcin Marciniak „zatrudnił” strzałem zmierzającym w okienko Andrzeja Nowakowskiego oraz wobec próby Kajetana Lacha, pudłującego w bardzo dogodnej sytuacji. Sam finisz to dopełnienie egzekucji, co uczynił... M. Franusik.

Nad wyraz okazałemu przełamaniu Soły trudno się dziwić, gdy weźmiemy pod uwagę personalną dysproporcję w obu drużynach. – Kilku kontuzjowanych ostatnio piłkarzy wróciło do składu, co przełożyło się na naszą jakość. Mam nadzieję, że to dobry prognostyk na dalszą część rundy – zaznaczył Sebastian Gierat, szkoleniowiec triumfatora.

A goście, którzy wciąż nie zgarnęli w ligowych bojach choćby „oczka”? Wyraźnie cierpieli przy braku w linii pomocy Grzegorza RzeszótkiRadosława Widucha oraz odpowiedzialnego za defensywne zadania Andrzeja Kowalczyka.