O mocne otwarcie szlagierowej potyczki mogli pokusić się puńcowianie. W 4. minucie z pomyłki defensorów Beskidu omal nie skorzystał Alan Pastuszak, którego zastopowała dobra parada Konrada Krucka. Sygnał ostrzegawczy na gości podziałał odpowiednio mobilizująco. Nie tylko uważnie grali w obronie, ale i doczekali się sami strzeleckiej okazji, którą od razu spożytkowali. W 20. minucie do rzutu wolnego tuż zza "16" podszedł Mieczysław Sikora, uderzając obok muru do siatki. Golkiper gospodarzy Zbigniew Huczała pracy miał niebawem coraz więcej, broniąc m.in. próby Damiana Szczęsnego. Ale i Tempo gola intensywnie szukało. W 35. minucie strzał Mateusza Szustera z rzutu wolnego Krucek odbił na kornera, na finiszu wyrównanej odsłony w boczną siatkę wcelował Pastuszak.

Również w drugiej połowie Tempo usiłowało dotrzymać kroku ekipie ze Skoczowa, która była dziś jednak do bólu skuteczna. W 65. minucie Sikora podwyższył prowadzenie uderzeniem "z wapna". Ten sam doświadczony pomocnik, wyrastając na niekwestionowanego bohatera środowego spotkania, postawił pieczęć na wyjazdowej wygranej skoczowian, zmuszając Huczałę do kapitulacji strzałem w "krótki" róg w 72. minucie. W ostatnim kwadransie gry wynik mógł zmienić się jeszcze w obie strony. Szansę na honorowe trafienie dla puńcowian miał Pastuszak, pod bramką gospodarzy o gola starał się szczególnie Marcin Jaworzyn.

I choć konfrontacja nie była tak jednostronna, jak wskazuje na to rezultat 3:0, to bezsprzecznie z punktami wyjechała drużyna lepsza. - Zagraliśmy na tyle, na ile nas w tym momencie stać. Nie graliśmy źle, ale Beskid był w pełni zmotywowany i pokazał dużą jakość piłkarską - ocenił Wojciech Gumola, trener Tempa, która w fotelu lidera zostało po odrobieniu zaległości "zluzowane" przez... zespół skoczowski.