
Tempa ani myślą zwalniać. Kolejny raz wysoko
Trwa świetna wiosenna seria GKS-u Radziechowy-Wieprz, który z kolejnymi swoimi rywalami obchodzi się bez stosowania taryfy ulgowej.
Nie dziwi to, że goście z Pogórza wyszli na starcie z „Fiodorami” schowani za przysłowiową podwójną gardą. Takie podejście podziałało o tyle, że przez 2 kwadranse gospodarze nie potrafili obrony niżej notowanego przeciwnika sforsować. Radziechowianie egzekwowali sporo rzutów rożnych, wykonywali mnóstwo dośrodkowań w pobliże bramki, ale na przedpolu ze swoich zadań bezbłędnie wywiązywał się golkiper Marcin Jamróz. – Mentalnie trochę nie podeszliśmy do meczu tak, jak powinniśmy, uznając najwyraźniej, że i tak po zwycięstwo sięgniemy – zauważa Seweryn Kosiec, szkoleniowiec GKS-u.
Plan przyjezdnych skomplikował się w 32. minucie. Kacper Marian obsłużył podaniem Jakuba Pieterwasa, a ten „odczarował” bramkę LKS-u, dając swojej drużynie prowadzenie, które określić wypada mianem zasłużonego. Faworyt mógł zresztą dystans dzielący zespoły znacznie przed przerwą powiększyć, ale świetnych szans nie wykorzystali Marian oraz Marcin Byrtek, który niepilnowany z okolic 11. metra nie trafił do celu. Dalsze zdobycze GKS-u nastąpiły po zmianie stron. Źle wykonany przez przyjezdnych rzut wolny z 48. minuty zainicjował kontrę, w której Marian wreszcie był skuteczny po asyście Jakuba Urbasia. W 65. minucie było 3:0, bo z najbliższej odległości piłkę „do sieci” wpakował Patryk Kłyszyński, zaś ostateczny cios zadał głową po kornerze Jakub Knapek, którego wtórnie obsłużył Urbaś. I w tym przypadku ekipa z Radziechów nie była wcale maksymalnie efektywna z przodu. Bramka Knapka nie została przez sędziego uznana, o centymetry „świątynię” minęło uderzenie Macieja Łąckiego, podobnie blisko było przy główce Remigiusza Mrózka.
Co zwraca jeszcze uwagę w kontekście opisanej rywalizacji, to spore niedostatki kadrowe w szeregach zespołu z Pogórza. Dodatkowo w trakcie premierowej odsłony murawę opuścić musiał Daniel Szwarc, którego brak szybko dał się odczuć w toku gry. – Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę z tego, że będzie ciężko o korzystny wynik. Dzielnie trzymaliśmy się z początku, natomiast przy naszych osłabieniach nie było szans na to, aby wskórać coś więcej z tak solidnym rywalem – zaznacza szkoleniowiec pogórzan Łukasz Hanzel.