Sielanka w Podbeskidziu dobiegła końca wraz z ostatnim meczem sezonu zasadniczego. Niestety, od dłuższego czasu na to zanosiło się. I całkowicie złudne było wysokie miejsce „Górali” w tabeli. Zamiast największego sukcesu klubu, ku czemu były aż dwie okazje, jest niepotrzebna „nerwówka”. Pracę stracił trener Ojrzyński, który przypłacił to absurdalnymi decyzjami personalnymi.

MN felieton Trudno stawać dziś w obronie zwolnionego trenera Ojrzyńskiego. Choć i takich głosów nie brakuje, bo przecież Podbeskidzie sporo w tym sezonie osiągnęło. Prawda jest jednak taka, że swoim przełożonym nie pozostawił żadnego wyboru. Dziwię się nawet, że do zmiany szkoleniowca nie doszło, gdy... Ojrzyński podał skład wyjściowy na prestiżowy mecz Pucharu Polski z Legią. Wystarczy zapytać w tej kwestii kilku doświadczonych zawodników Podbeskidzia, którzy chcieli powalczyć o historyczny finał dla klubu. To był moment kluczowy. Moment, który rozbił drużynę wewnętrznie. Piłkarze już nie chcieli za Ojrzyńskiego „przelewać krwi”.

W sporcie nie warto kalkulować. Z reguły wychodzi się na tym źle. Podbeskidzie o tym przekonało się dotkliwie. Ojrzyński chciał oszczędzać siły kluczowych graczy na najważniejsze mecze ligowe. Poświęcił Puchar Polski. I nie ma tu znaczenia czy bielszczanie z Legią mieliby szanse, czy nie. Jak pisałem wcześniej, Podbeskidzie wywiesiło białą flagę. W ekstraklasie to kombinowanie zwyczajnie zemściło się.

A że tonący brzytwy się chwyta, w konfrontacji z Lechem Poznań Ojrzyński podjął rozpaczliwe decyzje personalne. O Arturze Lenartowskim i jego wartości dla zespołu już pisałem. Ten piłkarz w Podbeskidziu to nieporozumienie. Robert Mazan w meczu z Lechem zadebiutował w ekstraklasie... Popełnił fatalny błąd, ale czy to jego wina, że brakowało mu ogrania na tym poziomie? Że nie był w formie? Dlaczego wcześniej nie został wypróbowany w boju? Dlaczego zagrał akurat po katastrofalnym występie w III-ligowych derbach z BKS-em, kosztem solidnego Piotra Tomasika? Gdy po przerwie trzeba było gola strzelić, Ojrzyński postawił na Idrissę Cisse. Senegalczyk do tego momentu zagrał w bieżącym sezonie w ekstraklasie... 6 minut! Nie ma na te decyzje żadnego wytłumaczenia. Tak, jak i usprawiedliwienia dla kolejnego „pustego przebiegu” Macieja Korzyma, piłkarza zarabiającego w Bielsku-Białej około 40 tys. złotych. W środę tylko bezsensownie błąkał się po boisku. To również wielka pomyłka Ojrzyńskiego.

Nic więc dziwnego w tym, że władze klubu doszły do jedynego sensownego wniosku. Nie da się w taki sposób zbudować niczego trwałego.

Co dalej z Podbeskidziem? Uważam, że mecz z bydgoskim Zawiszą może być kluczowy w walce o utrzymanie. Jeśli „Górale” potkną się i na tej przeszkodzie, to ciężko będzie im się pozbierać. Schedę po Ojrzyńskim ma przejąć Marcin Brosz, choć nie wiedzieć czemu prezes Wojciech Borecki idzie w zaparte i konsekwentnie temu zaprzecza. W Bielsku-Białej może dojść do zgrzytu. Za Broszem opowiada się firma Murapol. W czwartek doszło zresztą do spotkania eks-trenera bielszczan z przedstawicielami akcjonariusza i ponoć ustalono wspólną i zbieżną wizję sportowego rozwoju.

Prezes „Górali” widziałby na stanowisku kogoś innego, choćby doskonale znanego Dariusza Kubickiego. W kuluarach padło również nazwisko Bogusława Baniaka. Niewykluczona jest opcja słowacka. Wszystko jak sądzę podporządkowane jest temu, by zachować istotny wpływ na decyzje szkoleniowca. Szkoda, że w porę nie zablokowano tych, które sprawiły, że dziś Podbeskidzia nie ma w czołowej ósemce ekstraklasy. Szansa była niepowtarzalna. A w żaden sposób nie da się zweryfikować tego, czy to zespół faktycznie potencjałem na to zasługujący.

PS. Tymczasem w stolicy finał Pucharu Polski. O grze na Narodowym przez moment marzono pod Klimczokiem. Szczególnie dziś większy żal, że Legii przejść nie spróbowano, niż kwietniowego finiszu ekstraklasy.

Marcin Nikiel Redaktor Naczelny Portalu SportoweBeskidy.pl