Po meczu zespołów znajdujących się w dolnych rejonach tabeli powody do satysfakcji miał Marcin Bednarek, trener LKS-u '99 Pruchna. Grzegorz Szulc, który niedawno objął Zaporę z Porąbki ma natomiast nad czym myśleć, jego podopieczni przegrali u siebie 1:2. blo_logo Grzegorz Szulc (Zapora Porąbka): Zagraliśmy bardzo słabo, w każdej formacji. Myślałem, że mecz z MRKS-em wpłynie na zespół pozytywnie. Niestety zabrakło koncentracji, niektórzy zawodnicy byli nieobecni, to było widać już podczas rozgrzewki. Źle weszliśmy w meczu, bramki straciliśmy po błędach. Jedynym pozytywem tego spotkania jest postawa Wojtka Gibasa, bramkarza, który jeszcze prze rok może grać w juniorach, zaprezentował się dobrze.

Zawodnicy muszą sami w siebie uwierzyć, bez tego nic się nie zmieni, zmiana trenera nie pomoże. Ta drużyna ma potencjał, ale nie wykorzystuje go. Po słabym początku, zazwyczaj nie potrafi się na boisku odnaleźć, to siedzi w głowach. Jest nowy trener, gramy przed własną publicznością, zespół powinien gryźć trawę. Rywal grał w osłabieniu, nie potrafiliśmy tego wykorzystać, w Czechowicach było podobnie. Nie wprowadzę nagłych i rewolucyjnych zmian, styl gry drużyny zostanie taki sam. Wydaje mi się, że muszę przesunąć jakiś element, aby maszyna ruszyła. Prawdopodobnie jest to element personalny. Zmiany na pewno będą. Zagraliśmy w takim samym składzie, jak tydzień temu z MRKS-em. W defensywie po raz drugi drużyna popełniała błędy.

Marcin Bednarek (LKS '99 Pruchna): Wygraliśmy mecz, którego stawką było sześć punktów. W pierwszej połowie byliśmy zespołem lepszym, mieliśmy swoje sytuacje, jedną wykorzystaliśmy. W końcówce sędzia popełnił błąd, Ireneusz Brachaczek nie faulował, obejrzał natomiast drugą żółtą kartkę. Arbiter wykartkował nas w tym spotkaniu. Grając w osłabieniu cofnęliśmy się, liczyliśmy na kontry. Po przerwie zdobyliśmy gola, wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą, rozbijaliśmy ataki rywala na 30 metrze. Po bramce kontaktowej w nasze poczynania wkradła się nerwowość, ale dowieźliśmy korzystny wynik.