Jak przyznaje prezes klubu z Cygańskiego Lasu Janusz Szymura, trenerska roszada i zastąpienie Marcina Trzebuniaka przez Zbigniewa Witkowskiego, to następstwo tego, co na ekstraligowych boiskach wydarzyło się minionej jesieni. – Zderzyliśmy się z zupełnie nową rzeczywistością po awansie i trzeba o tym mówić otwarcie. Pełniąc obowiązki prezesa widziałem już kilka skoków poziomów, bo przecież wspinaliśmy się do III ligi piłkarskiej czy futsalowej elity, ale tu różnica jest największa. Zwłaszcza zespoły z górnej połowy tabeli były poza naszym zasięgiem i tylko zbieg sprzyjających okoliczności w połączeniu z determinacją zawodniczek sprawiały, że toczyliśmy w miarę równorzędną walkę – komentuje obszernie sternik Rekordu.
 



Jako przykład „in plus” można przywołać pucharowe starcie, w którym bielszczanki sensacyjnie wyeliminowały piłkarki GKS-u Katowice. – Potencjał w zespole jest, ale zmiany są konieczne. To sygnał dla pozostałych ligowych konkurentów, że zamierzamy walczyć o utrzymanie do samego końca, pomimo ostatniego miejsca w tabeli na półmetku sezonu – zaznacza Szymura, zapowiadają także personalne roszady, rozumiane jako wzmocnienia.

Debiutancki sezon w kobiecej Ekstralidze uwypuklił również inny kłopot, z jakim musi zmierzyć się Rekord. – W Centralnej Lidze Juniorek U-17 nasz zespół radzi sobie dobrze, natomiast 16- i 17-latki często wspomagały „dorosłą” drużynę, co na taką skalę nie powinno mieć jednak miejsca. Pamiętajmy, że uczestniczymy też w lidze futsalowej. Nie stać nas na to, aby mieć dwie drużyny na wysokim poziomie złożone z zupełnie innych zawodniczek – tłumaczy prezes Rekordu.