SportoweBeskidy.pl: W Bestwinie jak sądzę w pełni zrozumiała euforia. Jakie uczucia towarzyszyły prezesowi klubu w miniony piątkowy wieczór?

Tomasz Miroski:
Euforia to chyba właściwe słowo, aby opisać to, co się działo. Wszystkim, którzy przyczynili się do tego historycznego awansu towarzyszyły świetne uczucia. To był niezapomniany, świetny wieczór. A może i nawet sobotni poranek dla niektórych (śmiech).

SportoweBeskidy.pl: Zupełnie szczerze – spodziewaliście się na wstępie wiosny takiego scenariusza? Czy był on bardziej jednak wtedy życzeniowy?

T.M.:
Wystartowaliśmy świetnie w grupie mistrzowskiej, natomiast powtarzaliśmy sobie cały czas, że interesuje nas wyłącznie ten najbliższy mecz. Nikt tu nie „malował” żadnego scenariusza awansu na siłę. Rzeczywiście był on raczej życzeniowy. Z meczu na mecz te nasze życzenia zaczęły się jednak spełniać i nie dało się przechodzić nad tym faktem całkowicie obojętnie.

SportoweBeskidy.pl: Czy był taki mecz albo moment, który miał w pańskiej opinii decydujące znaczenie dla losów mistrzostwa?

T.M.:
Tak, była to nasza wyjazdowa wygrana 5:1 z Czarnymi Jaworze przy równoczesnej porażce ekipy z Lędzin 2:3 z Pasjonatem Dankowice. Była to moim zdaniem decydująca kolejka grupy mistrzowskiej, która zaważyła na losach mistrzostwa. Nasz główny rywal chyba stracił już wiarę, że może nas zatrzymać, a my takiej szansy zmarnować nie mogliśmy.
 



SportoweBeskidy.pl: „Okręgówka” a IV liga to zupełnie różne światy – to opinia, która pojawia się właściwie co sezon wśród „naszych” beniaminków. Drużyna wymaga wzmocnień? Jesteście gotowi na ten awans?

T.M.:
Czy różne światy? Sami nie wiemy, bo awansowaliśmy pierwszy raz w historii naszego klubu. Jako prezes także będę nowicjuszem na IV-ligowych boiskach. Skoro jednak takie są głosy, to pewnie coś w tym musi być. Drużyna niewątpliwie wymaga wzmocnień. Trudno temu zaprzeczyć. Dlatego też razem z trenerem Szymalą pracujemy nad kwestiami transferowymi.

SportoweBeskidy.pl: Czy nie jest tak, że mistrzostwo i to, co za nim idzie stanowi jednak dla klubu pewien kłopot natury – nazwijmy to – logistyczno-organizacyjnej?

T.M.:
Bardzo delikatnie pan to ujął. Nie ma co owijać w bawełnę, że w pierwszej kolejności chodzi o finanse. Nasze stanowisko jest takie, że skoro powiedziało się „A”, to trzeba też teraz stanąć na wysokości zadania i powiedzieć „B”. Organizacyjnie sobie poradzimy – nie mam żadnych wątpliwości.

SportoweBeskidy.pl: Istnieje jakiekolwiek ryzyko w kontekście startu LKS Bestwina w IV lidze śląskiej w nowym sezonie?

T.M.:
Odpowiem konkretnie – nie ma takiego ryzyka. Wystartujemy w IV lidze śląskiej w nowym sezonie. Nie po to poprzez pandemię i wszelkie związane z tym trudności walczyliśmy, żeby wygrać ligę, aby teraz rezygnować. Wszyscy zdobyliśmy ten awans i tak samo wszyscy będziemy robili co w naszej mocy, aby pokazać się z dobrej strony na boiskach IV-ligowych.