Rok 2016 z wysokiego "C" rozpoczęli piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała, którzy walczyli o ligowy byt w Ekstraklasie. Podopieczni Roberta Podolińksiego byli w znakomitej formie, co potwierdzili chociażby 20 lutego w meczu z poznańskim Lechem. "Górale" rozbili "Kolejorza" aż 4:1, co było najwyższym zwycięstwem bielszczan nad Lechem. I kto spodziewałby się wówczas, że piłkarze spod Klimczoka opuszczą piłkarską elitę...
 
Pod koniec czerwca Kuźnia u siebie podejmowała drużynę z Żywca. Drużynę, która po 45. minutach wygrywała już 3:0. W drugiej odsłonie meczu Góralowi zabrakło jednak koncentracji, czego efektem było... roztrwonienie przewagi i podzielenie się punktami z gospodarzami. Piłkarze obu zespołów tego dnia nie zdołali utrzymać emocji na wodzy, o czym świadczy osiem żółtych kartek i jedna czerwona. 
 
W 29. kolejce sezonu 2015/16 PROFI CREDIT Bielskiej Ligi Okręgowej do Chybia przyjechał Góral Żywiec. I choć to przyjezdni byli faworytem tej konfrontacji, to gospodarze już do przerwy wygrywali trzema bramkami. Po zmianie stron żywczanie za sprawą Grzegorza Szymońskiego zdołali podopiecznych Andrzeja Myśliwca "zaczepić", lecz Cukrownik wkrótce ponownie wyszedł na trzybramkową przewagę. I mało kto spodziewał się wtedy, że w Chybiu tego dnia będą jeszcze emocje. A jednak! W końcówce spotkania Góral potrafił zdobyć jeszcze dwa gole, a w ostatnich sekundach odnotował jeszcze słupek i poprzeczkę. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 4:3.
 
O tej samej porze w Dankowicach toczyło się spotkanie o awans do IV ligi śląskiej. Spotkanie zapowiadane jako hit sezonu... rozczarowało. W głównej mierze dlatego, że było ono bardzo jednostronne. Przyjezdni ze Skoczowa szybko, bo już po 22. minutach, prowadzili 3:0. Pasjonat w drugiej połowie zdołał odpowiedzieć raptem jednym "fantem". Tym samym losy mistrzostwa były już przesądzone. Beskid mógł powoli świętować. 

 
W połowie września do Bielska przyjechało Zagłębie Sosnowiec, które z miejscowymi nie zamierzało się patyczkować. Przed tym meczem "nóż na gardle" miał już trener Podbeskidzia, Dariusz Dźwigała, tym większe musiało być jego oburzenie, gdy "Górale" do szatni na przerwę schodzili z bagażem trzech goli na "plecach" i zaledwie jednym strzelonym. Podbeskidzie w drugiej tercji wróciło do gry, w 76. minucie za sprawą Roberta Demjana wyszło nawet na prowadzenie. Niestety, w ostatnich minutach Zagłębie zdobyło dwie bramki i zwyciężyło 5:4. 
 
Nietuzinkowych emocji w tym sezonie przysporzyło także spotkanie derbowe w Bestwinie, pomiędzy miejscowym LKS-em a MRKS-em Czechowice-Dziedzice. I nie mowa tu bynajmniej o wyczynach piłkarskich, a... sędziowskich. Główny arbiter tego meczu sięgał po kartoniki niczym przedszkolak po zabawki. Efekt? 11 "żółtek" i 4 "czerwienie". Nie dziwi więc fakt, że szkoleniowcy obu zespołów po spotkaniu nie szczędzili cierpkich słów w stronę rozjemcy. 
 
Emocji nie zabrakło również w ostatnim starciu tego roku. Starciu - derbowym - na szczeblu IV ligi. Walczący o fotel lidera GKS Radziechowy-Wieprz po bramce w 10. minucie Piotra Trzopa i zdobytej dwie minuty później przez Rafała Hałata... przewrotką, "Fiodory" wygrywały 2:0. W przerwie w szatni Spójni padły jednak męskie słowa i w Landeku mieliśmy prawdziwy comeback. Tym samym Jarosław Zadylak z drużyną pożegnał się jednym "oczkiem".