I od startu w nim emocji było pod dostatkiem. Wystarczy nadmienić na samym wstępie, że po kwadransie Pasjonat rywalowi „odjechał” na 2:0, o co najbardziej postarał się Błażej Cięciel. Autor obu goli w 4. minucie wykorzystał głową crossowe podanie Krzysztofa Łaciaka z prawej flanki, zaś w minucie 12. nie zawiódł po fatalnym wybiciu golkipera ekipy z Łąki. Gdyby niebawem Cięciel ustrzelił hat-tricka, a miał ku temu okazję w pojedynku z bramkarzem gości, to pewnie dankowiczanie mogliby całkowicie spokojnie wyczekiwać dalszej części meczu. Tymczasem w 23. minucie po mocno dyskusyjnej „11” dla LKS-u Dominik Kraus skapitulował, a mecz wyrównał się. Piłkarze Pasjonata ponownie mieli konkretny zapas w 41. minucie. Artur Bieroński pewnie przymierzył „z wapna” po uprzednim faulu na Łaciaku.
 



Wynik 3:1 był stosunkowo bezpieczny. Co więcej, w 79. minucie Pasjonat za sprawą efektownej próby Marcina Preisnera z dystansu jeszcze bardziej dał rywalom do myślenia. Od tego momentu – co zastanawiające – dankowiczanom szło, jak po grudzie. – Oddaliśmy całkowicie inicjatywę przeciwnikowi. Pomimo kilku dokonanych zmian opadliśmy z sił i przyszło nam ciężko walczyć o to, by pokaźną zaliczkę obronić – zaznacza grający trener Pasjonata.

W 81. i 87. minucie defensywa miejscowych nie była w stanie zastopować zapędów LKS-u, co spowodowało iście hokejowy stan w strzeleckich łupach. – Gdyby mecz trwał nieco dłużej, to kto wie czy nie skończyłby się podziałem punktów – komentuje Bieroński. Inna sprawa, że wyczekujący niecierpliwie wygranej zespół z Dankowic mógł reprezentanta tyskiego podokręgu dobić. Najbardziej klarownej sposobności ku temu nie wykorzystał mierzący w słupek Preisner.