Tylko w pierwszej połowie Spójnia była równorzędnym przeciwnikiem dla Concordii Knurów. - Wydaje mi się, że w tych pierwszych 45. minutach byliśmy nawet nieco lepsi - mówi nam Jarosław Zadylak, szkoleniowiec landeczan. - Po zmianie stron wszystko jednak się zmieniło. Byliśmy dużo słabsi - szybko dodaje trener drużyny, która na wstępie drugiej połowy doznała solidnego osłabienia. Z powodu urazu pachwiny z boiska musiał zejść filar zespołu, Witold Szczepanik, którego zastąpił Dawid Marek. Ta strata zwiastowała czarne chmury nad Spójnią, a deszcz szybko się rozlał. Niecałe dwa kwadranse wystarczyły, aby Michał Zieliński "pozamiatał". Były snajper Korony Kielce, czy Cracovii Kraków wpierw wykorzystał nieporozumienie defensorów rywala i gapiostwo Szymona Kubicy, następnie z obrębu pola karnego przymierzył po dalszym słupku na 2:0. Kropkę nad "i" piłkarski weteran postawił strzałem z rzutu karnego po faulu Marcina Habdasa.

I choć zespół z Landeka swoje okazje miał, by rezultat zmienić - przy stanie 0:3 sytuacje sam na sam z bramkarzem zaprzepaścili Robert Pawlak i Adam Grygier - tak ponownie dała o sobie znać niska skuteczność piłkarzy Spójni. - Popełniliśmy mnóstwo indywidualnych błędów, byliśmy niedokładni. Zasłużenie przegraliśmy - podsumował Zadylak. 
 
Protokół meczowy poniżej.