U outsidera „naj, naj, naj”
Wzorem wielu poprzednich jesiennych meczów optymalnie swoje zadanie wykonali piłkarze Victorii Hażlach.
Będąc klarownym faworytem meczu z zamykającym tabelę „okręgówki” Metalem Węgierska Górka, goście najwyraźniej nie podeszli do rywalizacji z maksymalnym zaangażowaniem. W ślad za tym beniaminek na samym wstępie poczynał sobie odważnie i mógł sensacyjnie objąć prowadzenie. W 5. minucie Dawid Pawlus dograł do Kordiana Mozola, który uprzedził defensora Victorii, ale piłkę posłał obok słupka. Zmarnowana szansa zemściła się w 8. minucie, kiedy Maksym Okhronczuk uderzył z narożnika pola karnego na tyle mocno i dokładnie, że Kacper Białek nie mógł skutecznie interweniować. Metal wcale jednak faworytowi ustępować w łatwy sposób nie zamierzał...
– Była to dosyć ciekawa połówka, w której nie ustępowaliśmy rywalowi. Mieliśmy też coś z sytuacji mogących dać nam wyrównanie – mówi Zbigniew Skórzak, trener miejscowych, przywołując choćby akcję Mozola, który w kluczowym momencie zbyt długo ze strzałem zwlekał i stracił kontrolę nad futbolówkę.
Ekipa z Hażlacha, pewna już przed spotkaniem miana wicelidera ligi podczas zimowej przerwy, podkręciła tempo po przerwie. Potwierdzeniem tego dobitnym kolejny bramkowy zysk. W 63. minucie Bartosz Żyła wykonał indywidualną szarżę, którą podsumował celnym uderzeniem prawą nogą po ziemi. – Mimo że przewaga Victorii zarysowała się dość wyraźnie, to próbowaliśmy się odgryzać – dodaje Skórzak. By nie być gołosłownym – minuta 88. i kontaktowy gol autorstwa Mozola, po którym nadzieje na wyszarpanie punktu w szeregach outsidera odżyły.
O tym, że finisz nie był nerwowy z perspektywy podopiecznych Jakuba Mrozika zadbał na początku czasu doliczonego przez sędziego Szymon Lizak. Pomocnik Victorii pewnie wykonał „11”, do której doszło po przewinieniu Marcina Górnego względem Sylwestra Kawuloka. – Spodziewałem się, że będzie ciężko, bo fizjologia jest nieubłagana. 48 godzin po wysiłku fizycznym, a takim był dla nas mecz w Pietrzykowicach, występuje najbardziej odczuwalne zmęczenie. Ale mamy powody do radości, bo okazaliśmy się drużyną z największą liczbą strzelonych goli, przy jednocześnie najmniejszej ilości straconych oraz porażek – wyjaśnia szkoleniowiec zespołu z Hażlacha.