Od pierwszych minut na murawie było ciekawie. Beniaminek po upływie raptem 120. sekund miał w zanadrzu gola, co było następstwem składnej wymiany podań, wrzutki Filipa Piszczka i wykończenia Krystiana Stracha. Piast nie zraził się falstartem i w 9. minucie wyrównał. Nieporozumienie golkipera LKS-u z obrońcą wykorzystał nie kto inny, jak Ireneusz Jeleń, który przelobował Mateusza Filipiaka. Tym razem to gospodarze zareagowali z animuszem. W 11. minucie z dystansu lewą nogą przymierzył nie do obrony Łukasz Hanzel. Na przerwę drużyny udały się jednak przy równym bilansie bramkowym. W 37. minucie cieszynianie skorzystali z dalekiego wrzutu niemal z połowy boiska, gdy wypuszczoną przez Filipiaka futbolówkę ulokował w siatce Dawid Plinta.

– Miałem z perspektywy boiska wrażenie, że częściej utrzymujemy się przy piłce i kontrolujemy grę. Ale zdecydowanie zbyt łatwo Piast strzelił nam gole – mówi grający trener ekipy z Pogórza, która wraz z półmetkiem spotkania swoje strzeleckie zyski w spotkaniu 3. kolejki „okręgówki” zamknęła.

Trafienie rozstrzygające to 53. minuta i dublet Jelenia po akcji Mikołaja Parchańskiego. Pożytku miejscowym nie przyniosły ani próby Piotra Ćwielonga, raz obijającego poprzeczkę, ani niezłe sytuacje m.in. Łukasza Macury czy Łukasza Pszczółki już w doliczonym czasie potyczki, kiedy pogórzanie „na aferę” kierowali dośrodkowania w pobliże „świątyni” Piasta. Wspomnieć należy, że konfrontacja finiszowała z 30-minutowym opóźnieniem, które miało związek z oczekiwaniem na karetkę pogotowia po groźnie wyglądającym upadku bramkarza gości Romana Nalepy.

Piast podtrzymał w Pogórzu miano zespołu w obecnych rozgrywkach niepokonanego, a komplet zgarnął po raz pierwszy. – Nie dość, że punktujemy to jeszcze cieszyńska młodzież zdobywa doświadczenie. Tylko się cieszyć z walki przy skwarze i często, a zarazem dobrze stosowanego wysokiego pressingu – komentuje Sławomir Machej, szkoleniowiec drużyny znad Olzy.