W najbliższą sobotę „Górale” zakończą kolejny sezon, w którym status ekstraklasowej drużyny obronili. Tytułowe pytanie stawia w tym kontekście Michał Trela, jeden z komentatorów wydarzeń elity dla portalu SportSlaski.pl.

anton sloboda tsp – Podbeskidzie zadziwiająco spokojnie utrzymało się w lidze. Biorąc pod uwagę skład, budżet, model, sposób i ludzi, którzy zarządzają klubem, utrzymanie na dwie kolejki przed końcem trzeba by uznać za wielki sukces. Chodzi jednak o to, by przestać traktować utrzymanie jako sukces. Nie chcę wyjść na wiecznie niezadowolonego. Ucieszyłem się z utrzymania, zwłaszcza, że w którymś momencie, gdy drużyna dalej grała tak, że nie dało się na nią patrzeć, oczywiście nie wierzyłem, że się uda. Chwała trenerowi Ojrzyńskiemu i jego zawodnikom – czytamy w komentarzu dziennikarza Przeglądu Sportowego.

W odniesieniu do przyszłości ważne jest, jak wspomniany wyczyn odbije się na przyszłości Podbeskidzia. – Niech ten klub raz wreszcie przestanie się wpędzać w problemy, a będzie można przestać być Odrą Wodzisław, balansującą przez lata na krawędzi, aż w końcu spadającą w przepaść. Podbeskidziu się udało raz, drugi, ale w końcu ta nagła ucieczka kiedyś nie wyjdzie. Przed bielszczanami trudne lato. Kontrakt kończy się trenerowi, kończy połowie klubu, kończy firmie Murapol, czyli jedynemu poważnemu sponsorowi, który nie jest firmą miejską. Wszystko oczywiście zostało zostawione na ostatnią chwilę, bo w tym klubie zwykło się patrzeć nie dalej, niż pół roku do przodu. To więc bardzo duże zagrożenie, ale też niepowtarzalna szansa – pisze Michał Trela.

Co ze składem „Górali”, najstarszym wiekowo w całej lidze? – Najmłodszy na boisku zwykle jest 27-letni Damian Chmiel, co zakrawa o kpinę. Odmłodzenie drużyny, które od tylu lat odwlekano, w końcu będzie nieuniknione. Kiedy będzie na nie lepszy moment niż wtedy, gdy właściwie całej kadrze kończą się kontrakty? Nie trzeba klubów kokosa, przesuwania do rezerw, wypłacania wielkich odszkodowań. Wystarczy siąść i raz wreszcie racjonalnie i bezlitośnie ocenić, kto się nada, a kto nie. Słowem, Podbeskidzie nie może popełnić błędu z zeszłego lata, kiedy wszyscy zgadzali się ze sobą, a było nadal tak, jak jest. Wierzę, że trener Ojrzyński tego błędu nie popełni. A nawet wiem, bo słyszałem o jego planach na klub, gdyby jednak w nim został. Radykalne zmiany, nie tylko personalne, ale też w całym funkcjonowaniu pierwszej drużyny. Pewnie doprowadziłoby to do spokojnego utrzymania, co powinno być dla Podbeskidzia celem. Ale celem, nie marzeniem. Czwarty sezon w ekstraklasie to najwyższy czas, by zdefiniować, kim Podbeskidzie chce być za pięć i dziesięć lat – dodaje felietonista portalu SportSlaski.pl.