Utrzymanie? Realne tylko ogrywając mistrza...
Ostatni domowy akord sezonu 2020/2021 PKO BP Ekstraklasy miał dla bielskiego Podbeskidzia znaczenie kluczowe w kontekście trwającej zażartej walki o uniknięcie degradacji.
Zarówno Podbeskidzie, jak i płocka Wisła nie mogły sobie pozwolić w sobotnie popołudnie na przegraną. Subtelna różnica była jednak taka, że gości w pełni satysfakcjonowało to, by z podopiecznymi Roberta Kasperczyka podzielić się punktami, wszak pieczętowali wówczas utrzymanie w elicie. "Górale"? Aby nie ograniczyć swoich szans do absolutnego minimum w kontekście pozostałego im meczu z Legią w stolicy musieli dziś fetować wygraną.
Chyba nawet najbardziej optymistycznie nastawieni kibice Podbeskidzia nie sądzili, że miejscowi tak szybko zaznaczą aspiracje na arcyważne starcie. W 5. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Jakub Hora - próba owa była fenomenalna, "zdejmując pajęczynę" w bramce strzeżonej przez Krzysztofa Kamińskiego. Był to scenariusz idealny dla bielszczan, ale i nieco złudny, bo w kolejnym fragmencie gry uwidoczniła się optyczna - i poniekąd jakościowa - przewaga Wisły. Przyjezdni dopięli swego w 28. minucie. O prezent dla nich postarał się Dmytro Bashlai, który w obrębie "16" sfaulował Dawida Kocyłę. Golkiper Michal Pesković, mimo podjętego wysiłku, nie zdołał zastopować uderzenia Mateusza Szwocha "z wapna". Po przyjętym ciosie "Górale" wyraźnie stracili na jakiś czas rezon. W końcówce premierowej części znów jednak dążyli do odzyskania prowadzenia. Aktywny był zwłaszcza Maksymilian Sitek, choć efektu to pożądanego nie przyniosło.
Na wstępie rewanżowej odsłony trener Kasperczyk dokonał zmian w składzie, desygnując na murawę Marko Roginicia i Dominika Frelka. Błyskawicznie tymczasem ekipa z Płocka mogła niedostatecznie skoncentrowanych zawodników Podbeskidzia pokarać. W 48. minucie Rafał Wolski przegrał pojedynek z Peskoviciem, niedaleko później Szwoch bezpośrednio z rzutu wolnego i po indywidualnej szarży niepokoił bielską defensywę. Dostrzegając całkowicie niepożądany ofensywny marazm szkoleniowiec Podbeskidzia wtórnie reagował roszadami w 65. minucie, wprowadzając do gry Petera Wilsona i Karola Danielaka. Niebawem "Górale" wreszcie "zatrudnili" bramkarza Wisły, który próbę Frelka bez trudu wyłapał. W 79. minucie za to radość gospodarzy była przedwczesna, bo trafiającemu do siatki Wilsonowi wytknięta została pozycja spalona. Bielszczanie zdołali przejąć na finiszu inicjatywę. W doliczonym czasie bliski strącenia futbolówki do celu był Danielak, za moment po jego wrzutce przestrzelił przy "piłce meczowej" Marco Tulio. Kolejnej sposobności, by zdobyć upragnionego gola i triumfować z mądrze broniącą się Wisłą nie otrzymali.
Remis w bodaj kluczowym meczu w batalii o pozostanie w elicie oznacza nie mniej, nie więcej, jak to, że Podbeskidzie wygrać musi za tydzień w stolicy z mistrzem Polski i liczyć, że punkty równocześnie pogubi mielecka Stal. Ta ma obecnie nad "Góralami" 2 punkty zapasu.