Z każdym dniem maleją szanse, aby ligowe zmagania w sezonie 2019/2020 zostały tej wiosny dokończone. Co rusz pojawiają się natomiast dywagacje odnośnie tego, jakie rozstrzygnięcia przyjąć za ostateczne. Najpewniej na podstawie wyników z jesieni przyznane zostaną awanse, jednocześnie w żadnej z lig nie będą wyłonieni spadkowicze.

Na wspomnianym powyżej rozwiązaniu w sposób bezdyskusyjny skorzysta LKS Goleszów, który dzierży aktualnie miano „czerwonej latarni” ligi okręgowej skoczowsko-żywieckiej, a do strefy bezpiecznej traci na półmetku sezonu aż 11 „oczek”... – Utrzymanie w taki sposób to niewielka pociecha. Wolelibyśmy grać i to nawet, gdyby ostatecznie degradacji nie udało się uniknąć. Decyzja nie należy tu do nas i musimy się do niej zwyczajnie dostosować. Moje subiektywne zdanie jest takie, że zawsze lepiej takie kwestie rozstrzygać w uczciwej sportowej walce – klaruje Grzegorz Wisełka, szkoleniowiec ekipy z Goleszowa.

Realne status quo odnośnie ligowej przynależności LKS-u nie zmienia przyjętej koncepcji rozwoju klubu. – Budujemy drużynę już pod kątem nowego sezonu, w którym w rywalizacji o pozostanie na dłużej w „okręgówce” szanse będziemy mieli znacznie większe – mówi trener goleszowian, który równocześnie dzieli się swoimi obawami. – Patrząc na inne kraje nie jest powiedziane, że nowy sezon rozpocznie się o tej samej porze, jak w latach wcześniejszych. Może jednak nie ma co gdybać. Zostańmy w domach i wyczekajmy ten trudny czas – apeluje Wisełka.