
W derbach emocje gwarantowane
Bielskie derby zawsze dostarczają sporo emocji. Czy tak było również dziś w konfrontacji rezerw Rekordu z BKS-em?
Poprzedni mecz między bialską Stalą a rezerwami Rekordu zakończył się druzgocącą porażką BKS-u 0:9. Dziś, mimo iż skład czerwono-żółto-zielonych nie uległ znacząco zmianie od rundy wiosennej, to jednak organizacja gry, sposób prowadzenia piłki i jakość piłkarska była już na zupełnie innym poziomie. Dzięki temu w Cygańskim Lesie zobaczyliśmy naprawdę ciekawe widowisko.
Od początku spotkania jego tempo mogło się podobać licznie zgromadzonej publiczności. W pierwszych minutach meczu przewagę optyczną osiągnęli “rekordziści”, a w ofensywie bardzo groźni byli m.in. Sidy Camara czy Bartosz Kowalczyk. W 22. minucie bliski szczęścia był Szymon Bogunia, który indywidualną akcję zwieńczył strzałem w boczną siatkę. W odpowiedzi groźnie z dystansu po stronie BKS-u uderzał Dawid Zieliński. W 26. minucie w końcu jednak ujrzeliśmy pierwszą bramkę. Camara “wymanewrował” Juraja Dancika i w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi bialskiej Stali. Ostatni kwadrans meczu w wykonaniu podopiecznych Pawła Krzysztoporskiego był jednak bardzo dobry, a zaowocowało to trafieniem na wagę remisu. W 36. minucie Jacek Wojtyłko precyzyjnie zamknął podanie od Wiktora Skowronka.
Druga połowa zaczęła się od fenomenalnych robinsonad Jana Syca. Golkiper BKS-u zatrzymał w fantastyczny sposób uderzenia Piotra Tomiczka, Kowalczyka i Marka Profica. W 50. minucie Syc jednak był bezradny, gdy Mateusz Madzia zamienił korner na gola. Stracona bramka nieco podcięła skrzydła BKS-owi, który oprócz uderzenia Jakuba Lorenca nie stworzył sobie klarowniejszej sytuacji. “Rekordziści” z kolei poszli za ciosem. W 83. minucie ponownie Madzia spuentował dośrodkowanie rzutu rożnego profica, a w końcówce wynik ustalił zmiennik, Szymon Wójcik.