W LICZBIE NAPASTNIKÓW „GÓRALE” NAJLEPSI W LIDZE
Po dwóch dość pechowych porażkach na inaugurację Podbeskidzie wygrało dwa kolejne spotkania, więc kiepski start do rundy jesiennej, co miało miejsce w dwóch ostatnich sezonach, „Góralom” już nie grozi. Do tego pokonane zostały dwie nasze eksportowe drużyny, choć wiemy doskonale, że w Polsce łączenie gry w europejskich pucharach i lidze nikomu jakoś nie wychodzi. Sytuacja jest więc korzystna. A kadra bardzo szeroka, więc Leszek Ojrzyński nie musi się martwić, jeśli ktoś z najważniejszych zawodników wypadnie ze względu na kartki lub kontuzje. Chyba, że będzie to któryś ze stoperów. Tu z zastępstwem o podobnej jakości może być trudniej.
Po raz kolejny – i staje się to powoli tradycją – w obu spotkaniach, zarówno z Ruchem Chorzów, jak i Zawiszą Bydgoszcz, zespół rozegrał kompletnie dwie różne połowy. Działo się tak zresztą również w poprzednim sezonie. Pierwsze części są często bezbarwne, do błyskawicznego zapomnienia. Drugie zupełnie inne. „Rozmowa motywacyjna” trenera w przerwie działa we właściwy sposób. Może trzeba zastosować ten sam wariant przed pierwszym gwizdkiem?
Bohaterem meczu z Ruchem był oczywiście debiutujący z Podbeskidziu Maciej Korzym. Ale ja wskazałbym jeszcze na drugą osobę. To Krzysztof Chrapek. Owszem, nie wykorzystał kilku „setek”, ale to jego wejście zdynamizowało grę w ofensywie. Ustawienie Korzym – Robert Demjan z pierwszej połowy nie funkcjonowało najlepiej, ale trudno się dziwić. Przecież na boisku w jednym zespole spotkali się po raz pierwszy. Błędem było też to, że grali w jednej linii, w poziomie. Dopiero po dwóch kwadransach Demjan nieco się cofnął, choć wydaje mi się, że to były piłkarz Korony bardziej nadaje się do tego, by grać głębiej.
Najważniejsze jest jednak to, że tydzień później, w Bydgoszczy zespół potrafił wygrać bez swoich dwóch najważniejszych napastników. A przecież w sezonie 2012/2013 wszyscy dmuchali i chuchali na Słowaka. Bez niego utrzymanie w T-Mobile Ekstraklasie nie byłoby możliwe. Dziś jednak czasy są już inne. Dlatego po powrocie Demjana do Bielska-Białej dziwiłem się, że dostał dwuletnią umowę z klauzulą na rok jeszcze jeden. Żaden z polskich klubów nie ma tak dużej liczby napastników, jak Podbeskidzie. Pod tym względem „Górale” są zdecydowanie najlepsi. Ale rodzi się tym samym pytanie, czy nie jest ich aż za dużo? Skoro pierwszym zmiennikiem jest grający już od jakiegoś czasu w Bielsku-Białej Chrapek, który w Bydgoszczy wyszedł nawet w wyjściowym składzie, to czy zespołowi przydadzą się Idrissa Cisse i Wojciech Okińczyc? Pamiętam, że kiedy ich ściągano, nie było wiadomo, że wróci Demjan i że Korzym rozstanie się z Koroną Kielce. Ale teraz trzeba się nad ich losem zastanowić. Nie przychodzili przecież do Ekstraklasy, aby grać w drugiej drużynie w trzeciej lidze.