Zbigniew Banot jako pierwszy wpisał się na listę strzelców w a-klasowej rundzie wiosennej. Stało się to w 10. minucie dzisiejszej potyczki Olzy z gośćmi z Goleszowa. I choć pogwizdowanie lepiej mecz rozpoczęli, to ostatecznie nie mieli zbyt wielu powodów do zadowolenia. Krótko przed pauzą wyrównał Paweł Cholewa, a po powrocie drużyn na boisko spadkowicz z „okręgówki” przejął inicjatywę, by nieco po godzinie rywalizacji odskoczyć gospodarzom na 3:1. Kiedy z rzutu karnego Kacper Gąska zniwelował częściowo dystans podopieczni trenera Antoniego Jelenia zwietrzyli swoją szansę. Okazji w kontrach jednak nie zamienili na gola, zostali za to skarceni przez Krzysztofa Felisa, pieczętującego w 87. minucie wyjazdowy łup LKS-u Goleszów.
 



Rezultat 4:2 dla goleszowian ma odzwierciedlenie w tym, co faktycznie działo się dziś na boisku w Pogwizdowie. – Wygrał zespół dojrzalszy piłkarsko, który wykorzystał nasze błędy. Patrząc tylko przez pryzmat wyniku nie była to udana inauguracja. Ale jak już zaznaczałem przed startem ligi jesteśmy na etapie przebudowy i z tym, że będzie różnie należy się liczyć – zauważa szkoleniowiec Olzy.

Co ciekawe, w Pogwizdowie warunki zimowe – w odróżnieniu choćby od wszystkich innych spotkań awizowanych jako a-klasowa inauguracja wiosny – nie przeszkodziły w rozegraniu meczów i to dzień po dniu, wszak wczoraj „dwójka” Olzy uległa 1:3 w ramach zmagań B-klasy rezerwom Błyskawicy Kończyce Wielkie. – Zawsze rozgrywało się mecze nawet w śniegu i nikomu to specjalnie nie wadziło. Dziś mamy niestety trochę takiego niepotrzebnego teatru. O własne boisko trzeba oczywiście dbać i je szanować, ale nie uważam, aby nagle istniała konieczność odwoływania aż tylu spotkań – komentuje Jeleń.