Ta jednak o dziwo była realna. Wszystko przy rażącej nieskuteczności dankowickich piłkarzy. – Już w pierwszej połowie mogliśmy sobie zapewnić spokojne zwycięstwo. Przewagę w grze i sytuacjach mieliśmy dużą, nie zabrakło wcale wiele, by nie przełożyło się to na komplet punktów – rozpoczyna Artur Bieroński, grający trener Pasjonata.

Choć w 14. minucie ekipa z Dankowic prowadzenie zasłużenie objęła, a stało się to po indywidualnej szarży Michała Jury, prostopadłym dograniu Mateusza Mazura i wykończeniu Michała Sewery, to już kolejne strzały nie niosły ze sobą należytych znamion dokładności. Mazur po dwakroć ostrzeliwał słupek, podobny był efekt strzału Sadloka, a Arkadiusz Bargiel głową ostemplował poprzeczkę.

Również odsłona rewanżowa obfitowała w spięcia w obrębie „16” LKS-u Rudołtowice-Ćwiklice. Golkiper Wojciech Czmok nie zdołał obronić w 65. minucie uderzenia Sadloka po asyście Mazura z bocznego sektora, lecz uwijał się, jak w ukropie, gdy o korektę rezultatu starali się Tomasz Magiera i Patryk Ferfecki. Goście tymczasem w 90. minucie zwietrzyli swoją szansę, gdy po rzucie rożnym futbolówka odbiła się od poprzeczki i w okamgnieniu została przez jednego z rywali wepchnięta do „sieci”. – Było trochę dramaturgii, do której sami doprowadziliśmy. O to można mieć pretensje – podsumowuje Bieroński.