Aż 4 gole Błyskawica zaaplikowała beniaminkowi właśnie w taki sposób. Na wstępie meczu z kornera dośrodkował Andrzej Siekierka, a egzekucją obecność na murawie zaznaczył Kacper Brachaczek. W 25. minucie gospodarzom przyznany został rzut karny po zagraniu ręką w „16”. Snajperski kunszt w tym przypadku nie zawiódł Krzysztofa Koczura. Na samym finiszu potyczki dośrodkowanie z rzutu rożnego Siekierki spożytkował wybornie Mariusz Saltarius, z kolei Bartosz Szołtys w doliczonym czasie gry uderzył nie do obrony dla Radosława Pietrasika z rzutu wolnego.

Na owych trafieniach faworyt bynajmniej nie poprzestał. W 61. minucie pod poprzeczkę wprost do celu piłkę skierował Koczur, zaś znakomity występ w 70. minucie efektownym wolejem z dystansu okrasił Siekierka. – Najważniejsza jest wygrana, choć przyznam szczerze, że nie był to nasz optymalny występ. Wypracowaliśmy sobie mnóstwo szans bramkowych i z licznikiem goli mogliśmy śmiało dobić do „dyszki” – wyjaśnia Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec Błyskawicy.

Goście do Drogomyśla zawitali potężnie przetrzebieni kadrowo. Chwała im, że przez godzinę, z kilkoma juniorami na boisku, dotrzymywali kroku mocnemu przeciwnikowi. W 32. minucie zanotowali bramkę honorową, gdy podanie Aleksandra Moronia wykorzystał Kajetan Lach. Przy prowadzeniu drogomyślan 5:1 ten sam piłkarz LKS-u pokonał Bartłomieja Oleksego w sytuacji „1 na 1”, lecz arbiter z racji spalonego gola nie uznał.