Skoczowianie, jak można było się spodziewać, posiadali w konfrontacji z miejscowym Pionierem inicjatywę. Ale skuteczności zupełnie im brakowało. O gola goście pokusili się w 29. minucie test-meczu, ale przy wydatnej pomocy przeciwnika. W pole karne piłkę zagrał ze skrzydła Damian Szczęsny, a niefortunna interwencja Macieja Budkiewicza sprawiła, że golkiper gospodarzy sięgać musiał do siatki. Szereg innych bramkowych szans Beskidu powodzenia nie przyniósł. Z okolic 6. metra, po uprzednim solowym rajdzie w „16”, mając przed sobą wyłącznie bramkarza Pioniera, chybił Kamil Janik. W futbolówkę nie wcelował za to z najbliższej odległości Kacper Gredka. Również kilka strzałów Szczęsnego nie miało dostatecznej mocy i precyzji.

Dostrzegalna „gołym okiem” nieskuteczność niedawnego IV-ligowca to powód do zmartwienia? – Przed nami sprawdzian w Pucharze Polski i pewnie po nim będziemy mądrzejsi. Mecz w Pisarzowicach był o tyle trudny, że rywal z założenia nastawił się na doskonalenie gry w defensywie. Mieliśmy problem, aby przedrzeć się przez obronę zespołu przeciwnego. Poza tym nie pamiętam meczu, który tak długo toczyłby się w ulewie – komentuje trener skoczowskiej drużyny Marcin Michalik.

W ekipie beniaminka nadchodzącego sezonu „okręgówki” nastroje posparingowe zapanowały optymistyczne. – Na treningach skupiamy się głównie na budowaniu gry, fazach przejściowych i pracy całego zespołu, gdy to rywal jest w posiadaniu piłki. Jeśli chodzi o te aspekty to jestem bardzo zadowolony – zauważa szkoleniowiec pisarzowiczan Sebastian Klimek.