Mimo tego, iż obie drużyny przed meczem pogodzone były już ze spadkiem, to zgromadzonym kibicom na trybunach sprezentowały ciekawe widowisko. - Przy tej pogodzie grało się trudno. Było sporo chaosu i niedokładności, ale nie brakowało uderzeń na bramkę - mówi Paweł Michałek, szkoleniowiec ekipy z Istebnej. 

 

Do przerwy gospodarze prowadzili 2:0. Jako pierwszy piłkę do siatki skierował Marcin Wysiński, który spożytkował dośrodkowanie Przemysława Błażejowskiego. Wkrótce na 2:0 dla LKS-u Pruchna przymierzył Dawid Mencner, korzystając z kolei z podania Macieja Plinty. - W drugiej połowie nasza gra wyglądała lepiej. Stwarzaliśmy sytuacje i byliśmy groźni - obrazuje Michałek. 

 

 

Przyjezdni kontakt złapali po 15. minutach od wznowienia gry po przerwie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Andrzej Łacek zgrał futbolówkę do Antoniego Kukuczki, który z bliska dopełnił formalności. Góral chciał pójść za ciosem - swoich sił próbowali m.in. Michałek oraz Zbigniew Małyjurek, ale świetnymi interwencjami popisał się Piotr Walas

 

- Cieszę się, że udało nam się zebrać. Mieliśmy duże problemy kadrowe przed tym meczem. Ja, Bartek Rucki i Andrzej Łacek graliśmy ponadto z kontuzjami. Dawid Sikora był jedynym rezerwowym, ale i on nie wyleczył jeszcze urazu. Pogodziliśmy się ze spadkiem, ale nie zamierzamy odpuszczać. Chłopaki pokazali charakter - podsumował opiekun futbolistów z Istebnej.