Obie drużyny w optymalnych składach do dzisiejszej rywalizacji nie przystąpiły. Braki kadrowe widoczne były szczególnie w Koszarawie - Tomasz Fijak nie mógł skorzystać m.in. z Bartłomieja Jakubca, Sebastiana SadowskiegoMichała Talika tudzież Grzegorza Szymika. Żywczanom udało się jednak zainkasować komplet punktów.

 

- To kolejny mecz, który przegrywamy, choć powinniśmy zdobyć co najmniej punkt. Mamy duży niedosyt. Momentami przeważaliśmy i kreowaliśmy grę, ale trzeba przyznać, że klarowniejsze sytuacje miała Koszarawa. Zagraliśmy z solidnym przeciwnikiem i na jego tle wypadliśmy dobrze. Jednak jeżeli traci się decydującą bramkę w doliczonym czasie gry, to trzeba mówić o pechu - mówi nam Piotr Raczek, prezes klubu z Leśnej. 

 

W premierowych 45. minutach żaden z zespołów nie pokusił się o strzelenie gola, choć okazje ku temu były. Wspomnijmy chociażby o zmarnowanej sytuacji sam na sam przez Łukasza Łodzianę. Rewanżową połowę świetnie rozpoczęła Koszarawa, która po silnym uderzeniu Mateusza Stankiewicza objęła prowadzenie. Gospodarze błyskawicznie doprowadzili jednak do wyrównania. W polu karnym przewinił Kacper Sułowicz i sędzia wskazał na 11. metr. Z "wapna" nie pomylił się Kajetan Lach.

 

Najciekawszy był ostatni kwadrans tego meczu. Koszarawę na drodze do ponownego prowadzenia zatrzymała poprzeczka, zaś po przeciwnej stronie boiska skutecznie interweniował Wojciech Mrok. Żywczanom w doliczonym czasie dopisało jednak szczęście. Z bocznego sektora dośrodkował Daniel Bujok, a Andrzej Kowalczyk głową niefortunnie skierował futbolówkę do własnej "świątyni". - Nie był to łatwy mecz. Musieliśmy się sporo napracować, by zgarnąć 3 punkty. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo - podsumował Rafał Piecha, środkowy obrońca Koszarawy.