Trener Podhalanki skorzystać dziś nie mógł z 3 podstawowych zawodników, którzy wykluczeni z gry zostali przez urazy. Pomimo to piłkarze z Milówki na wstępie rywalizacji sprawiali lepsze wrażenie. Dość wspomnieć, że już w 20. sekundzie... otrzymali karnego. Szarżującego Piotra Motykę nieprzepisowo powstrzymał Jarosław Waleczek. Do piłki ustawionej na "wapnie" podszedł Szymon Śleziak i... ostemplował słupek. Po chwili gospodarze wtórnie mogli mówić o szczęściu. Tym razem po strzale Marcina Pytla piłka zatrzymała się na poprzeczce. 

Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, czego wczoraj mieliśmy kolejne potwierdzenie. W 30. minucie Szymon Kwiatkowski przytomnie zagrał do Damiana Hojki, który nie pomylił się w sytuacji "oko w oko" z Wojciechem Barcikiem. 3. minuty później Hojka znalazł się w analogicznych okolicznościach przed bramką Podhalanki, lecz wówczas już nie był tak precyzyjny. - Było to ciężkie spotkanie, ale po strzelonej bramce zaczęliśmy dobrze grać i przeważaliśmy - odnotował Tomasz Wróbel, szkoleniowiec LKS-u '99 Pruchna. 

Wiele zmieniło się jednak po zmianie stron, gdy beniaminek intensywnie szukał szansy na wyrównanie. Ta sztuka powiodła się im stosunkowo szybko za sprawą Rafała Waligóry, który mierzonym strzałem zmusił do kapitulacji Wiktora Walczaka. Po chwili mieliśmy już 1:2. Michał Kuś obsłużył podaniem Motykę, a ten ze stoickim spokojem wpakował futbolówkę do "świątyni" gospodarzy. W końcówce spotkania Kuś sam mógł wpisać się na listę strzelców, ale Walczak popisał się świetną interwencją.