W połowie jesiennych zmagań w IV lidze śląskiej, grupy 2 zespół GKS-u Radziechowy-Wieprz przejmuje Maciej Mrowiec. „Fiodory” liczą, że wraz z przyjściem do klubu „nowej miotły” zmienią się wyniki drużyny. Czy można rzeczywiście tego oczekiwać? Rozmawialiśmy przed debiutem w Radziechowach z nowym szkoleniowcem.

maciej_mrowiec SportoweBeskidypl: Jakie wrażenia po pierwszych zajęciach z zespołem? Maciej Mrowiec: Większość zawodników znam z pracy w innych klubach, więc tu żadnych problemów nie ma. Zajęcia miały charakter wprowadzający, miałem do dyspozycji 14 zawodników. Pewne przemyślenia zachowam oczywiście dla siebie, natomiast nie ma co ukrywać, że jesteśmy w niełatwym położeniu i wszyscy z tego zdają sobie sprawę.

- Ponoć długo zastanawiał się pan nad przyjęciem oferty... M.M.: Rzeczywiście miałem wątpliwości. Wynikały one z bardzo trudnej sytuacji. 4 punkty w ośmiu meczach to dorobek słaby. O ile jeśli chodzi o grę zespół nie odbiega od reszty IV-ligowej stawki, to coś wyraźnie „nie trybi”. Być może tkwi to w głowach samych zawodników. Wiceprezes klubu poprosił mnie, abyśmy na dwa miesiące podjęli współpracę. Z początku byłem nastawiony na nie, ale doszliśmy do porozumienia i wspólnie podejmujemy wyzwanie. Gramy teraz o jak największą liczbę punktów.

- Zna pan doskonale realia tej IV ligi i po części również możliwości zespołu z Radziechów. Czy to drużyna skazana na spadek z ligi? M.M.: Trudno powiedzieć, jaki jest naprawdę potencjał w kontekście całej stawki. Liga się zmieniła, w drużynach jest sporo roszad, niektóre nawet diametralne. Czysto sportowo będę mógł ocenić najwcześniej po pierwszym meczu. Na razie ciężko się wymądrzać.

- Jakie cele i założenia stawia pan sobie i zespołowi na pozostałą część rundy jesiennej? M.M.: Zostało do końca tylko 7 meczów. Każdy wie, w jakim miejscu jesteśmy. Nie można patrzeć zbyt daleko do przodu, ale też nie rozpamiętywać tego, co było, bo na analizy czas przyjdzie zimą. Dla mnie to kolejne wyzwanie i nowość. To ciężka sytuacja dla każdego – władz klubu, piłkarzy, dla mnie również. Przejmowałem swego czasu Górala, który miał 6 punktów zdobytych w sześciu meczach i udało się do końca rundy zgromadzić ich 19, a dzięki temu awansować w środkową strefę tabeli. To byłoby coś, gdybyśmy się wspięli w podobnym stylu. Wygląda na to, że każdy z każdym może w tej lidze wygrać. Uciekła rywalom Unia Turza Śląska, ale w piłce wszystko tkwi w szczegółach. Czasem ma się sytuacje, nie strzela goli i przegrywa. Z tego, co słyszałem tak właśnie bywało w poprzednich spotkaniach GKS-u w obecnym sezonie.

- Zadebiutuje pan tymczasem w derbach... M.M.: Derby to zawsze mecz szczególny i ciężki. Są w lidze trzy beskidzkie zespoły. Drzewiarz i Spójnia radzą sobie na razie lepiej od nas. Widzę, że w Jasienicy wygląda to całkiem przyzwoicie, choć w zespole jest sporo młodzieży. Nastawiamy się na trudne starcie w sobotę.

- Dziękuję za rozmowę. M.M.: Dziękuję.