O „złotego gola”, pozostawiającego bielszczan z nadziejami na realizację celu nadrzędnego, pokusił się w 47. minucie Maksymilian Biskup. Efektownym rajdem i finalizacją zanotował tym samym prawdziwe „wejście smoka” spośród zawodników rezerwowych. Do tego arcyważnego trafienia goście wytrwale dążyli. – Dużo pracowaliśmy na boisku, bo pierwsza część toczyła się na sporej intensywności. Wiedzieliśmy, że Unia będzie mocno zmobilizowana – zauważa Tomasz Górkiewicz, szkoleniowiec „dwójki” Podbeskidzia.

W odsłonie, która zakończyła się wynikiem bezbramkowym, piłkarzom z Bielska-Białej brakowało wykończenia. Z pomocą rykoszetu do siatki dąbrowian trafić mógł Grzegorz Janusz, a Filip Piecuch uderzył pod poprzeczką, co spotkało się z właściwą reakcją golkipera środowego konkurenta. Z egzekucją „na bakier” – rzecz jasna z kluczowym dla rezultatu wyjątkiem – było także w drugich 45. minutach. Poprzeczkę ostemplował Biskup, chybione były próby Bartosza Bierońskiego i Janusza, zaś widowiskową szarżę Piecucha zastopował bramkarz Aleksander Weber.

– Za bardzo cofnęliśmy się w końcówce i zrobiło się trochę nerwowo, ale uważam, że na te 3 punkty tak nam potrzebne, zasłużyliśmy – dodaje trener Podbeskidzia II. Radość z wygranej i determinację włożoną w wyjazdowy mecz przyjezdni okupili kontuzjami. Nie bez powodów przed czasem murawę opuszczali: Paweł Szumiński, Kamil Pazik oraz Stanisław Goszyc.