Siatkówka - Tauron Liga
Wiktor Krebok: Siatkarze o awans, siatkarki poza medalami
Podsumowania roku w wykonaniu ekip BBTS i BKS Stal dokonaliśmy w STREFIE WYWIADU rozmową z byłym szkoleniowcem obu bielskich drużyn Wiktorem Krebokiem.
SportoweBeskidy.pl: Jaki rok bielskiej siatkówki za nami?
Wiktor Krebok: Rozpoczynając od siatkarzy BBTS trzeba zaznaczyć, że oczekiwania przed sezonem były bardzo duże. Zespół miał odnosić kolejne zwycięstwa i stanowić istotną siłę w I lidze. Tymczasem po wielu kiepskich i przegranych meczach doszło do zmiany trenera. Okazała się ona w pełni trafiona. Zawodnicy przede wszystkim uwierzyli na nowo w swoje możliwości.
SportoweBeskidy.pl: Patrząc z perspektywy czasu rozstanie z braćmi Gradowskimi rzeczywiście było chyba konieczne...
W.K.: Siatkarze, którzy są dziś w BBTS udowodnili, że potrafią grać. Do sezonu nie zostali jednak dobrze przygotowani i było to widać, jak na dłoni. Przyszedł nowy trener, poukładał zespół i ten zaczął się spisywać znacznie lepiej. Miłym akcentem końcówki roku było zdobycie Pucharu Polski szczebla I-ligowego. Aż chciałoby się życzyć wygrania trofeum tego z „dużej” ligi. Liczę w każdym razie, że jesteśmy świadkami początku czegoś pozytywnego na przyszłość. Tak w ogóle to 8 stycznia 2020 roku upłynie dokładnie 26 lat od kiedy jako BBTS Włókniarz zdobyliśmy krajowy puchar. Żartobliwie można by stwierdzić, że był to prezent urodzinowy dla Kajetana Marka, a więc obecnego libero BBTS, który przyszedł na świat dokładnie 2 dni przed naszym sukcesem.
SportoweBeskidy.pl: Zatrudnienie Harry Brokkinga było tymczasem w środowisku niemałym zaskoczeniem.
W.K.: Z tego, co się orientuję przewijały się różne kandydatury i chętnych, by objąć BBTS nie brakowało. Prezes Krysta miał nie lada zgryz na kogo postawić. Sam wyraziłem swoje zdanie, iż należy postawić na szkoleniowca z autorytetem i doświadczeniem, co pozwoli dotrzeć do zawodników.
SportoweBeskidy.pl: A sam powrót do opcji zagranicznej? Pan nie jest tego zwolennikiem...
W.K.: Ale Harry Brokking to mniej więcej taki trener zagraniczny, jak ze mnie Czech. Przecież od wielu lat mieszka w Polsce, ma żonę Polkę, założył tu rodzinę. Nie ma też bariery językowej w jego przypadku, a z naszymi rozgrywkami był na bieżąco. Nie byłbym specjalnie zdziwiony, gdyby w kolejnym sezonie prowadził już drużynę używając wyłącznie języka polskiego.
SportoweBeskidy.pl: Postawa siatkarek BKS Stal to dla pana rozczarowanie?
W.K.: Moim zdaniem dziewczyny grają tak, jak się tego w zasadzie spodziewaliśmy. To zespół, który jest na ten moment poza medalowymi aspiracjami. Nie ma w nim gwiazd, a też możliwości klubu są takie, a nie inne. BKS walczy w tym sezonie o 5. miejsce, które powinno być satysfakcjonujące.
SportoweBeskidy.pl: Czy nie jest to zbyt asekuracyjne podejście?
W.K.: Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że BKS-u obecnie po prostu na więcej raczej nie stać. Klubowy budżet daleki jest od tego z czasów, gdy siatkarki BKS walczyły o medale. Poza tym pojawiły się różne perturbacje kadrowe. Latem odeszło kilka zawodniczek pierwszoplanowych, a w trakcie tego sezonu czeska rozgrywająca Pavla Smidova, będąca istotnym ogniwem drużyny. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Więcej szans na grę mają młodsze siatkarki, oby tylko nie chciały za szybko szukać opcji przenosin do innych klubów, jak stało się to choćby z Julką Nowicką. Regularnego grania nic nie jest w stanie zastąpić. To najważniejsze i w dłuższej perspektywie indywidualnego rozwoju nieprzeliczalne na żadne pieniądze.
SportoweBeskidy.pl: Zwycięstwo z mistrzyniami Polski, a następnie przegrana w Kaliszu po secie wygranym aż 25:8 chyba nie wystawia bielskiemu zespołowi najwyższej noty. To przejaw braku stabilnej formy?
W.K.: Siatkówka taka jest, że mecz nie jest równy meczowi. A dodatkowo zwłaszcza u dziewczyn wahania dyspozycji często się zdarzają. ŁKS Łódź to owszem aktualny mistrz kraju, ale trochę papierowy. Do Bielska-Białej mistrzynie przyjechały i wyraźnie zlekceważyły gospodynie, a BKS to wykorzystał.
SportoweBeskidy.pl: Jesteśmy krótko po losowaniu ćwierćfinałów Pucharu Polski. Do hali pod Dębowcem najprawdopodobniej zawita Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Szans na przedłużenie pucharowej przygody raczej nie ma żadnych?
W.K.: Sam fakt, że z takim zespołem BBTS zagra jest korzystny. Kibice będą mogli sobie przypomnieć czasy sprzed kilku lat, gdy gościliśmy wielu mistrzów świata. Oby bielska drużyna się nie przestraszyła i choć trochę się postawiła. Będzie to ciekawa rywalizacja, oczywiście z wyraźnym faworytem.
SportoweBeskidy.pl: Cel na decydującą fazę sezonu nie może być inny, jak walka o powrót do elity?
W.K.: Takie było założenie przed sezonem i nie sądzę, aby się ono zmieniło. Będziemy te starania obserwowali i kibicowali bielszczanom. Przed nimi trudny okres. Muszą skupić się na tym, aby formę ustabilizować i zająć 2. miejsce przed rundą play-off. Dopiero w ewentualnym finale BBTS zmierzyłby się wtedy z mającą także duże ambicje i dominującą dotąd niepodzielnie w lidze Stalą Nysa.
Wiktor Krebok: Rozpoczynając od siatkarzy BBTS trzeba zaznaczyć, że oczekiwania przed sezonem były bardzo duże. Zespół miał odnosić kolejne zwycięstwa i stanowić istotną siłę w I lidze. Tymczasem po wielu kiepskich i przegranych meczach doszło do zmiany trenera. Okazała się ona w pełni trafiona. Zawodnicy przede wszystkim uwierzyli na nowo w swoje możliwości.
SportoweBeskidy.pl: Patrząc z perspektywy czasu rozstanie z braćmi Gradowskimi rzeczywiście było chyba konieczne...
W.K.: Siatkarze, którzy są dziś w BBTS udowodnili, że potrafią grać. Do sezonu nie zostali jednak dobrze przygotowani i było to widać, jak na dłoni. Przyszedł nowy trener, poukładał zespół i ten zaczął się spisywać znacznie lepiej. Miłym akcentem końcówki roku było zdobycie Pucharu Polski szczebla I-ligowego. Aż chciałoby się życzyć wygrania trofeum tego z „dużej” ligi. Liczę w każdym razie, że jesteśmy świadkami początku czegoś pozytywnego na przyszłość. Tak w ogóle to 8 stycznia 2020 roku upłynie dokładnie 26 lat od kiedy jako BBTS Włókniarz zdobyliśmy krajowy puchar. Żartobliwie można by stwierdzić, że był to prezent urodzinowy dla Kajetana Marka, a więc obecnego libero BBTS, który przyszedł na świat dokładnie 2 dni przed naszym sukcesem.
SportoweBeskidy.pl: Zatrudnienie Harry Brokkinga było tymczasem w środowisku niemałym zaskoczeniem.
W.K.: Z tego, co się orientuję przewijały się różne kandydatury i chętnych, by objąć BBTS nie brakowało. Prezes Krysta miał nie lada zgryz na kogo postawić. Sam wyraziłem swoje zdanie, iż należy postawić na szkoleniowca z autorytetem i doświadczeniem, co pozwoli dotrzeć do zawodników.
SportoweBeskidy.pl: A sam powrót do opcji zagranicznej? Pan nie jest tego zwolennikiem...
W.K.: Ale Harry Brokking to mniej więcej taki trener zagraniczny, jak ze mnie Czech. Przecież od wielu lat mieszka w Polsce, ma żonę Polkę, założył tu rodzinę. Nie ma też bariery językowej w jego przypadku, a z naszymi rozgrywkami był na bieżąco. Nie byłbym specjalnie zdziwiony, gdyby w kolejnym sezonie prowadził już drużynę używając wyłącznie języka polskiego.
SportoweBeskidy.pl: Postawa siatkarek BKS Stal to dla pana rozczarowanie?
W.K.: Moim zdaniem dziewczyny grają tak, jak się tego w zasadzie spodziewaliśmy. To zespół, który jest na ten moment poza medalowymi aspiracjami. Nie ma w nim gwiazd, a też możliwości klubu są takie, a nie inne. BKS walczy w tym sezonie o 5. miejsce, które powinno być satysfakcjonujące.
SportoweBeskidy.pl: Czy nie jest to zbyt asekuracyjne podejście?
W.K.: Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że BKS-u obecnie po prostu na więcej raczej nie stać. Klubowy budżet daleki jest od tego z czasów, gdy siatkarki BKS walczyły o medale. Poza tym pojawiły się różne perturbacje kadrowe. Latem odeszło kilka zawodniczek pierwszoplanowych, a w trakcie tego sezonu czeska rozgrywająca Pavla Smidova, będąca istotnym ogniwem drużyny. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Więcej szans na grę mają młodsze siatkarki, oby tylko nie chciały za szybko szukać opcji przenosin do innych klubów, jak stało się to choćby z Julką Nowicką. Regularnego grania nic nie jest w stanie zastąpić. To najważniejsze i w dłuższej perspektywie indywidualnego rozwoju nieprzeliczalne na żadne pieniądze.
SportoweBeskidy.pl: Zwycięstwo z mistrzyniami Polski, a następnie przegrana w Kaliszu po secie wygranym aż 25:8 chyba nie wystawia bielskiemu zespołowi najwyższej noty. To przejaw braku stabilnej formy?
W.K.: Siatkówka taka jest, że mecz nie jest równy meczowi. A dodatkowo zwłaszcza u dziewczyn wahania dyspozycji często się zdarzają. ŁKS Łódź to owszem aktualny mistrz kraju, ale trochę papierowy. Do Bielska-Białej mistrzynie przyjechały i wyraźnie zlekceważyły gospodynie, a BKS to wykorzystał.
SportoweBeskidy.pl: Jesteśmy krótko po losowaniu ćwierćfinałów Pucharu Polski. Do hali pod Dębowcem najprawdopodobniej zawita Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Szans na przedłużenie pucharowej przygody raczej nie ma żadnych?
W.K.: Sam fakt, że z takim zespołem BBTS zagra jest korzystny. Kibice będą mogli sobie przypomnieć czasy sprzed kilku lat, gdy gościliśmy wielu mistrzów świata. Oby bielska drużyna się nie przestraszyła i choć trochę się postawiła. Będzie to ciekawa rywalizacja, oczywiście z wyraźnym faworytem.
SportoweBeskidy.pl: Cel na decydującą fazę sezonu nie może być inny, jak walka o powrót do elity?
W.K.: Takie było założenie przed sezonem i nie sądzę, aby się ono zmieniło. Będziemy te starania obserwowali i kibicowali bielszczanom. Przed nimi trudny okres. Muszą skupić się na tym, aby formę ustabilizować i zająć 2. miejsce przed rundą play-off. Dopiero w ewentualnym finale BBTS zmierzyłby się wtedy z mającą także duże ambicje i dominującą dotąd niepodzielnie w lidze Stalą Nysa.