Założenie nadrzędne, a więc zdobycie punktów, zrealizował w sobotnie popołudnie zespół Górala. Co zadecydowało w głównej mierze o jego triumfie? Skuteczność. Zarówno ta w obliczu bramki Soły, jak i personalna golkipera Rafała Pawlusa, który swoimi interwencjami wyrósł na jednego z bohaterów derbów Żywiecczyzny. – Gdybyśmy wykorzystali w pierwszej połowie wypracowane sytuacje, to mecz mógł się inaczej potoczyć. Żałujemy, że tak się nie stało, bo przeciwnik cynicznie nas wypunktował – skwitował Sebastian Gierat, szkoleniowiec gości.
 



Gdyby nie doskonała dyspozycja bramkarza Górala, to rajczanie fetowaliby cenną wyjazdową zaliczkę we wstępnym fragmencie spotkania. W 15. minucie Pawlus wykazał się przy strzale z bliska Macieja Figury, by kilka minut później pomimo rykoszetu sparować uderzenie Damiana Salachny. Ten sam napastnik Soły sprawdził formę golkipera w 30. minucie. Z kolejnej „setki” raz jeszcze Pawlus wyszedł obronną ręką. W tzw. międzyczasie wyrachowani żywczanie... objęli prowadzenie. To dzieło Jakuba Pieterwasa, który w 25. minucie po akcji 17-latków w duecie z Kacprem Marianem dał Góralowi zaliczkę.

Kiedy w 51. minucie Grzegorz Szymoński po asyście na wolne pole Kamila Zonia wystąpił w roli egzekutora lobującego Wiesława Arasta, nie bez powodu piłkarze z Rajczy znacznie stracili na pewności i animuszu. Góral ze znacznie większą łatwością dochodził do sytuacji, te najbardziej klarowne zaprzepaścili Szymoński oraz Zoń. Jeszcze tylko w finałowym kwadransie meczu M. Figura główkował obok słupka, przez co Soła nie zdołała już „załapać się” do walki o choćby skromny łup.