Stawka nie spętała nóg głównym aktorom widowiska, a obie drużyny wykazały się z jednej strony rozsądkiem i zrozumiałą ostrożnością w grze, z drugiej – dążyły do tego, aby właśnie dziś świętować awans. Dane było to po końcowym gwizdku sędziego skoczowianom, którzy w tej rundzie wyniki osiągają wyśmienite, by wspomnieć o wygraniu aż 12 meczów na 14 rozegranych. Jedyne trafienie sobotniej batalii w Żywcu padło w 51. minucie. Piłkarze z Żywca nie przypilnowali krycia przed bramką, inna sprawa, że wrzutka Krzysztofa Surawskiego była na tyle dokładna, że Cezary Ferfecki mógł wykazać się w swoim stylu główką nieosiągalną dla Dominika Syca.

Spotkanie kandydatów do awansu nie obfitowało zarazem w sytuacje strzeleckie. Na wstępie groźniej atakowali gospodarze, a uderzenia Kamila Żołny Mateusza Hernasa bronić musiał z dużym wysiłkiem Konrad Krucek. Końcowy fragment pierwszej połowy to zagrożenia pod „świątynią” żywczan przy próbach Kacpra Zątka, w tym jednej z konieczną interwencją golkipera Stali-Śrubiarnia. Gola dla Beskidu poprzedziła kolejna obiecująca szansa Zątka. Rezultat mógł ponownie drgnąć między 70. a 71. minutą. Jakuba Krucka w sytuacji „oko w oko” zatrzymał Syc, zaś centymetrów zabrakło do szczęścia przy plasowanym strzale Szymonowi Habli.

– Ciężki był to mecz, równorzędnych wobec siebie rywali – zgodnie przyznali szkoleniowcy zespołów znajdujących się na podium „okręgówki”. Do ich analitycznej oceny szlagieru jeszcze powrócimy.