Wrocławska czkawka
Jesienne starcie piłkarek Mitechu z akademiczkami z Wrocławia to jedno z tych, których najbardziej szkoda. Żywczanki straciły na boisku rywalek bardzo cenne punkty.
Tylko trzy „oczka”, a nie pięć wynosiłby obecnie dystans podopiecznych Beaty Kuty do znajdujących się na podium rozgrywek Ekstraligi piłkarek Górnika Łęczna, gdyby z Wrocławia żywiecki zespół wywiózł pełną pulę punktów. A było tego bardzo blisko, wszak wyrównanie gospodyniom dała tzw. akcja rozpaczy w ostatnich sekundach potyczki.
Jakkolwiek owych punktów żywczankom brakuje, tak nastroje poprawić można w oczywisty sposób. Zwycięstwem nad wrocławiankami. A o to wcale nie musi być łatwo. AZS w tej rundzie wygrał aż cztery z pięciu meczów i pewnie ulokował się na 5. miejscu w stawce. Co więcej, wrocławski zespół podbudowany jest największą sensacją ostatnich lat w elicie – pokonaniem 1:0 dominujących do niedawna niepodzielnie mistrzyń z Konina. Sposób na najbliższe przeciwniczki Mitechu znalazł wiosną tylko zespół z Łęcznej.
– Spodziewamy się trudnego meczu i musimy zagrać lepiej aniżeli przeciwko Zagłębiu – mówi nam trenerka żywczanek, nawiązując zarazem do niedzielnej porażki 0:4 w Lubinie. Jutrzejsza konfrontacja z piłkarkami AZS-u rozpocznie się o godzinie 11:00 w Radziechowach. Oby tylko po niej wrocławska czkawka nie okazała się długotrwała, bo w razie punktowej straty emocje sezonu 2014/2015 praktycznie zakończą się.