Bynajmniej więc niżej notowanego przeciwnika gospodarze nie zlekceważyli, ale otwarcie wyniku nie przyszło im łatwo. – Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu szarpana. Grało się ciężko, widać było zaangażowanie u przeciwnika, który chciał zdobyć tu chociaż punkt – komentuje szkoleniowiec Błyskawicy, który mecz oglądał z konieczności z trybun.

Dopiero w 43. minucie miejscowi zgrzeszyli skutecznością, błysnął nią powtórnie w obecnych rozgrywkach Łukasz Halama, wykorzystujący podbramkowe zamieszanie. Jeszcze przed przerwą Błyskawica raziła powtórnie. Sebastian Rychlik „uruchomił” doskonałym podaniem Wojciecha Padło, który sytuacji sam na sam nie zmarnował. Ukontentowani piłkarze z Drogomyśla „zaspali” w czasie doliczonym, gdy dogranie Dominika Natanka na gola zamienił Dariusz Chowaniec. Nie był to jednak przejaw bardziej korzystnych zdarzeń dla Metalu Skałki, bo o kontynuację wstrząsu dla przyjezdnych zadbał w 50. minucie Rafał Dziadek. Fenomenalny strzał napastnik z okolic 20. metra odbił się od poprzeczki, a następnie za plecami Anatolii Kozachuka. Entuzjazm żabniczan wyraźnie wówczas opadł, co było przysłowiową wodą na młyn dla Błyskawicy. W ostatnim kwadransie Padło sfinalizował pozycję „oko w oko”, ozdobą spotkania była bomba z rzutu wolnego Halamy w same „widły” bramki rywala, a swój powód do satysfakcji miał również Krzysztof Koczur, który kanonadę w 90. minucie zakończył.

Wygrana, w dodatku tak wysokich rozmiarów, ucieszyła trenera Błyskawicy. – Chłopcy dali dziś radę. Fajnie zareagowali po przerwie, szkoda natomiast, że wcześniej meczu nie udało się nam ułożyć całkowicie pod naszą kontrolą – podsumował Krystian Papatanasiu.