Po serii meczów przegranych w miniony weekend piłkarze z Radziechów wreszcie podreperowali konto punktowe w IV lidze śląskiej. O dziwo jednak właśnie po tym spotkaniu z dalszego prowadzenia zespołu zrezygnował trener Mariusz Kozieł. – Nie tylko trener jest winny obecnej sytuacji – mówi nam stanowczo wiceprezes GKS-u, Aleksander Juraszek.

GKS Radziechowy dzierz Z powyższego względu decyzję dotychczasowego szkoleniowca można uznać za niespodziewaną. Wyniki zespołu to natomiast tylko jedna, choć istotna strona medalu. – W przypadku lepszych rezultatów drużyny pewnie nie rozmawialibyśmy dzisiaj o zmianie trenera – uważa Aleksander Juraszek, wiceprezes klubu.

Mariusz Kozieł we wrześniu po raz trzeci zostałem ojcem, sporą część jego czasu zajmuje budowa domu, obowiązki w klubie z Radziechów łączy również z pracą zawodową... – Rozmawialiśmy z Mariuszem jeszcze zimą, że po sezonie prawdopodobnie zaistnieje konieczność znalezienia nowego szkoleniowca. Postanowiliśmy jednak kontynuować współpracę, która przez lata przyniosła nam przecież tak wiele korzyści. Trener na maksimum zaangażował się w rozwój klubu, nie tylko pod względem sportowym – dodaje wiceprezes GKS-u.

Czy w klubie jest zatem nerwowo, jak to ma miejsce z reguły przy dokonywaniu trenerskich roszad? – Trener wziął całą sytuację „na klatę”, ale wszyscy musimy się uderzyć w pierś, bo wina spada na wszystkich począwszy od zawodników, aż po zarząd klubu – zaznacza Juraszek. – Niektóre zasady obowiązujące u nas na pewno zmienią się. Potrzebujemy koncentracji, ale też więcej chęci, bo tego zabrakło już w pierwszym meczu sezonu w Landeku. Wspólnie pracujemy na to, by odnieść wygraną na przełamanie. Jestem przekonany, że ten zespół będzie nie tylko dalej dobrze grał, ale i zacznie regularnie zdobywać punkty – dopowiada wiceprezes IV-ligowca.

Obowiązki szkoleniowca drużyny przejął Maciej Mrowiec, z którym włodarze GKS-u – otrzymując wyraźne sygnały od trenera Kozieła o możliwej rezygnacji – rozmawiali znacznie wcześniej o ewentualnej pracy w Radziechowach. – Nowy trener to dodatkowa mobilizacja dla zawodników i na to również liczymy, bo na linii koleżeńskiej nie zawsze da się wyegzekwować wszystko, czego się wymaga od drużyny. Taki impuls ma przynieść efekt, ale przede wszystkim trzeba ciężko zapracować na poprawę wyników – zapowiada nasz rozmówca.