Wyborne otwarcie meczu gospodarzy? Taki scenariusz był możliwy, ale w 3. minucie uderzający lewą nogą Mateusz Hernas przegrał pojedynek z Wojciechem Barcikiem, który po raz pierwszy we wtorkowe popołudnie błysnął bramkarskim kunsztem. Po tymże ostrzeżeniu do głosu doszły „Fiodory”. Golkipera Borów usiłowali zmusić do wysiłku Kacper Marian, Piotr Motyka czy Jakub Urbaś, lecz ich strzały mijały cel. Wyjątkiem była próba Urbasia z 15. minuty, który z asysty Mariana po uprzedniej zespołowej akcji zapewnił gościom prowadzenie.
 


Premierowa odsłona spotkania emocje rozbudziła, a przyglądający się boiskowym zdarzeniom po zmianie stron na nudę narzekać nie mogli. W 55. minucie Grzegorz Szymik dośrodkował z rzutu rożnego, do piłki dopadł Gabriel Duraj, lecz golkiper GKS-u spisał się bez zarzutu. Nic do powiedzenia nie miał za to w 58. minucie. Ponownie Szymik dobrze wyegzekwował stały fragment, który sfinalizował Marcin Gustyński. Obiecująca gra i wynik z perspektywy Borów dawały gospodarzom nadzieję na nawiązanie walki z faworytem w decydującym fragmencie potyczki. Zapędy te ostudził w 62. minucie P. Motyka. Doświadczony pomocnik ustawił futbolówkę na 25. metrze, by po gwizdku sędziego „zdjąć pajęczynę” z bramki przeciwnika. Gol z gatunku oglądanych rzadko na tym poziomie rozgrywkowym miał jak się okazało niebagatelne znaczenie...

Wkrótce po dotkliwym ciosie podopieczni Sebastiana Gierata bliscy byli zaliczenia trafienia na wtórny remis. Po faulu Jakuba Pieterwasa na Szymiku rozjemca zaordynował rzut karny, ale G. Duraj zastopowany został przez doskonale broniącego W. Barcika. Na bohatera GKS-u bramkarz wyrósł raz jeszcze, gdy zmierzający w samo okienko strzał G. Duraj odbił widowiskową paradą. Na samym finiszu przyjezdni coraz częściej kontrowali, by w doliczonym czasie meczu golem Karola Kubieńca przypieczętować ciężko zdobyty awans do pucharowego półfinału.