Widowisko obie drużyny stworzyły przednie, bo okraszone wieloma bramkowymi łupami z rzadko spotykaną częstotliwością. Strzelanie w sobotnie przedpołudnie zainicjowali w 7. minucie skoczowianie za sprawą „11” Michała Szczyrby po faulu na Szymonie Bezegu. Czechowiczan odpowiedź nastąpiła po upływie 20. minuty gry. Najpierw z rzutu karnego sprawiedliwość wymierzył Łukasz Szędzielarz, to samo uczynił niebawem Mateusz Wajdzik. Po kolejnym golu młodego napastnika MRKS-u oraz trafieniu testowanego zawodnika zanosiło się na pogrom gości, co w teorii nieszczególnie odmieniła bramka Kamila Kotrysa „do szatni”.

To jednak Beskid po licznych roszadach kadrowych w ekipie trenera Piotra Mrozka sprawiał po pauzie znacznie lepsze wrażenie. Już po godzinie rywalizacji był remis. Adrian Borkała dopomógł liderowi bielskiej „okręgówki” złapać kontakt z miejscowymi, a główka Cezarego Ferfeckiego po wrzutce Kotrysa z narożnika wynik wyrównała. Na kontynuację kanonady przyszło czekać do końcowych minut test-meczu. W 86. minucie jedną z nielicznych dobrych prób czechowickiej drużyny zamienił na gola Kamil Jonkisz, do siatki posyłając futbolówkę z... „wapna”. Napastnik MRKS-u doprowadził wówczas do rezultatu 5:4 dla IV-ligowca, lecz ostatnimi akcentami spotkania były gole Bezega z asysty Jana Gawlasa i wreszcie w 90. minucie Ferfeckiego, pewnie egzekwującego rzut karny numer 5 (!) w jakże emocjonującej potyczce.