- Odbiór meczu jest dość kuriozalny, bo wynik mówi jedno, natomiast my dostaliśmy odpowiedź, że jesteśmy gotowi na ligę i już nie możemy się doczekać startu rundy wiosennej. Na boisku nie wyglądało to tak, jak wskazuje na to końcowy rezultat - mówi nam Michał Pszczółka, grający trener Tempa. 

 

Trudno nie przyznać szkoleniowcowi racji. Gra ekipy z Puńcowa długimi momentami mogła podobać się ich sympatykom. W pierwszej połowie stwarzali oni zagrożenie, szczególnie bocznym fragmentem boiska, lecz ich ofensywne zapędy były dobrze neutralizowane przez obronę Sparty Katowice. Ich rywale byli jednak bardziej skuteczniejsi "z przodu" i to oni na przerwę schodzili z dwubramkową zaliczką. Wpierw zawodnik Sparty wykorzystał sam na sam z bramkarzem Tempa, a następnie doszło do sporego nieporozumienia. Kiedy wszyscy myśleli, że sędzia zagwizdnie faul w środkowej strefie boiska, to wówczas moment zawahania arbitra wykorzystał zawodnik ekipy z Katowic po indywidualnej szarży umieścił piłkę w siatce.

 

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Tempo grało, a Sparta strzelała, bezlitośnie wykorzystując każdy moment dekoncentracji w szeregach defensywy puńcowian i finalnie Tempo przegrało 0:5. Najlepszą okazję do zdobycia bramki kontaktowej Michał Tobiasz, którego rzut karny został obroniony przez bramkarza rywali.