Gospodarze przed liderem bynajmniej się nie położyli, ale... – Zaczęliśmy mecz obiecująco, ale nie ustrzegliśmy się poważnych błędów w defensywie, które pozwoliły liderowi zdobyć przewagę – oznajmia Artur Bieroński, szkoleniowiec Pasjonata. – Nie jest jednak tak, że rywal nas rozbił, a my nie mieliśmy w tym starciu nic do powiedzenia. Scenariusz tak dla nas niekorzystny nie musiał mieć miejsca – dodaje.

A że słowa owe trudno uznać za rzucone na wiatr, przywołać należy bramkowe szanse zespołu z Dankowic. W pierwszej części groźnie szarżował na lewej flance Michał Sewera. W słupek po prostopadłym podaniu Wojciecha Sadloka uderzył Dawid Kupczak, aluminium ostemplował również tuż przed pauzą Wiktor Kasprzykowski. Równo po godzinie poprzeczkę bramki strzeżonej przez Pawła Górę obił wtórnie Kupczak. Bliscy powodzenia byli także w 68. minucie główkujący pond poprzeczką Jakub Ogiegło czy Bartłomiej Gołąb, którego obsłużonego przez Marcina Hermana obrońcy Drzewiarza zastopowali w ostatnim momencie.

Piłka w „świątyni” ekipy z Jasienicy finalnie nie wylądowała dziś w Dankowicach ani razu. Goście byli zarazem, jak na lidera ligi zresztą przystało, do bólu skuteczni. W 14. minucie do odbitego przez Amadeusza Golika uderzenia Adama Waliczka dopadł Marek Sobik, a dobitka pozwoliła faworytowi otworzyć wynik. Zwiększenie przewagi nad przeciwnikiem to konsekwencja dogrania Konrada Kudera i egzekucji Tomasza Drewniaka. W minucie 36. golkipera Pasjonata minął się z piłką, co skrzętnie spożytkował Mateusz Wajdzik. Przy okazałym prowadzeniu 3:0 jasieniczanie grę kontrolowali, a rezultat na swoją korzyść ustalili w 54. minucie, kiedy Sobik dobił uderzenie Wajdzika.