Ekipa z Dankowic wybrała się na niego do Kęt, gdzie tylko w premierowej odsłonie była dla miejscowego Hejnała równorzędnym przeciwnikiem. – Dobrze radziliśmy sobie w defensywie, a na to zwracaliśmy szczególną uwagę, aby unikać własnych błędów. Ostatnimi czasy to była nasza zmora – tłumaczy Artur Bieroński, trener Pasjonata, tylko raz zawodzącego „w tyłach”, gdy podanie za linię obrony gospodarze zamienili na gola. Tuż po objęciu prowadzenia przez rywala piłkarze z Dankowic mogli wyrównać. Akcję Marcina Wróbla i Kacpra Mielnikiewicza zwieńczył strzał Jakuba Ogiegły, ale efektem końcowym było raptem ostemplowanie poprzeczki.

O tym, co wydarzyło się w drugich 45. minutach dankowiczanie chcieliby bez wątpienia możliwie szybko zapomnieć. Hejnał miał wystarczające argumenty, by wynik „wykręcić” na okazałe 5:0. – Na drugą połowę w zasadzie nie wyszliśmy. Błędów było mnóstwo i spadło zaangażowanie. Nic pozytywnego w naszej grze się nie pojawiło także z przodu – kwituje stanowczo szkoleniowiec Pasjonata, niepocieszony zwłaszcza z formy swoich podopiecznych w kontekście kilku pozostałych dni do startu rozgrywek ligowych.