
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Z bliźniaczymi odsłonami i wiatrem
W Pruchnej, w przeciwieństwie do mających jeszcze zaległość do nadrobienia, jesienną kampanię ligową zakończyli piłkarze Koszarawy.
– Dobrze zaczęliśmy rundę jesienną i dobrze chcemy ją zakończyć – mówił niedawno przed ostatnimi ligowymi bojami w tym roku szkoleniowiec żywczan Sławomir Białek, który z postawy swoich podopiecznych w Pruchnej mógł być ukontentowany.
Przyjezdni wykorzystali we wstępnej fazie spotkania sprzyjający im wiatr, z pomocą którego więcej zagrożenia stwarzała właśnie Koszarawa. Doskonałych sposobności na zdobycie gola nie spożytkował jednak Filip Bąk, żywczanie domagali się również w jednej z sytuacji „na styku” podyktowania „11”. Aż wreszcie w 43. minucie Mykhailo Lavruk uderzeniem od słupka „świątyni” strzeżonej przez Andrzeja Skrockiego tegoż zmusił do kapitulacji.
Druga połowa to dla odmiany przewaga podopiecznych Marcina Bednarka, ale scenariusz okazał się identyczny, jak we wcześniejszych 45. minutach. Michał Chrysteczko, Mariusz Adaszek i Robert Żbikowski usiłowali pokonać Rafała Pawlusa, ale ten za każdym razem spisał się bez zarzutu. Gdy czas gry upływał niemal całkowicie do końca zapał gospodarzy ostudził rezerwowy Koszarawy Karol Rozmus, pieczętujący cenną wygraną żywieckiej drużyny, choć miejscowi sugerowali pozycję spaloną przy owym trafieniu.
– Gdyby pominąć październik to byłoby super i dziś cieszylibyśmy się miejscem na „pudle” – nadmienił po meczu trener Białek.
Przyjezdni wykorzystali we wstępnej fazie spotkania sprzyjający im wiatr, z pomocą którego więcej zagrożenia stwarzała właśnie Koszarawa. Doskonałych sposobności na zdobycie gola nie spożytkował jednak Filip Bąk, żywczanie domagali się również w jednej z sytuacji „na styku” podyktowania „11”. Aż wreszcie w 43. minucie Mykhailo Lavruk uderzeniem od słupka „świątyni” strzeżonej przez Andrzeja Skrockiego tegoż zmusił do kapitulacji.
Druga połowa to dla odmiany przewaga podopiecznych Marcina Bednarka, ale scenariusz okazał się identyczny, jak we wcześniejszych 45. minutach. Michał Chrysteczko, Mariusz Adaszek i Robert Żbikowski usiłowali pokonać Rafała Pawlusa, ale ten za każdym razem spisał się bez zarzutu. Gdy czas gry upływał niemal całkowicie do końca zapał gospodarzy ostudził rezerwowy Koszarawy Karol Rozmus, pieczętujący cenną wygraną żywieckiej drużyny, choć miejscowi sugerowali pozycję spaloną przy owym trafieniu.
– Gdyby pominąć październik to byłoby super i dziś cieszylibyśmy się miejscem na „pudle” – nadmienił po meczu trener Białek.